|
|
|
|
|
|
|
|
Zawoja 2002, kopia solna, 48x57 cm. |
|
|
|
Zawoja 2002, kopia solna, 48x57 cm. |
|
|
Nowy Jork. Poniedziałek, 6 stycznia 2003 roku.
Chelsea, The Hog Pit Barbeque New York.
Wieczór. Za oknem lekko prószy śnieg. Zima. W kiczowatej szafie grającej, metalicznie lśniącej i mrugającej kolorowymi światełkami, muzyka, którą kocham. Willie Nelson i jego wzruszające wykonanie "Georgia on my Mind". Tęsknie. Tęsknię ciągle. Ta ciągła tęsknota jest jedną z cech mojego charakteru. Wiem o tym.
Wspólne fotografie. Dlaczego nie rozumiem Twoich zdjęć? Dlaczego tak mi się one podobają? Zagadka! Wielka Tajemnica! Ależ tak! Ich powab jest niezaprzeczalny. Masz wielki szacunek do tego, co widzi Twoja otworkowa kamera. Pamiętam nasze wspólne fotografowanie. Stacja kolejowa. Tory. Jakiś zdewastowany, stary wagon pasażerski bez kół. Zachodzące słońce. Ty gdzieś daleko w swoim zwariowaniu. Widzę teraz Twój obraz. Widzę to teraz w artystycznym sercu nieskończonego Manhattanu. Widzę Ciebie jak kładziesz niby przypadkiem, byle gdzie, tę swoją drewnianą kamerę. Czekasz na jakiś boski dar. Łączysz się ze skończonym, niestety, Wszechświatem. Modlisz się do negatywu, do światła, do wiatru, który zaczął właśnie tak nieznośnie wiać. Modlisz się też pewnie za mnie. Wiem, że masz problemy z naświetlaniem. Nie umiesz tego robić. To piękna niewiedza, której właściwie Ci zazdroszczę. Ja w skupieniu rozstawiam szary, zużyty moimi amerykańskim i polskimi podróżami statyw. Przykręcam do niego zimnego od chłodu, metalowego "Horsemana". Duża matówka. Dokładne pomiary światła. A Ty z wdziękiem wspominasz fotografie Talbota. Pierwsze eksperymenty, pierwsze doświadczenia. Olśnienia i fascynacje. Dziecinne zabawy ze światłem i cieniem. Ile pytań? Ile jest w tym zagadki? Ile też przypadku? Czy tak chcesz? Czy inaczej już nie umiesz? Nie, przecież już nie masz czasu na tę zabawę.
Twoje fotografie znam dobrze. Mniej może Ciebie. Dlaczego nie chcesz być fotografem? Dlaczego tak bardzo poddałeś się przypadkowi? Wiem, powiesz, że to pokora. Powiesz mi, że to oddanie materii fotografii tego, co w niej pierwotne. Ucieczka do źródeł, do korzeni. Twoje fotografie są tajemnicą. To piękne. Ale czy nie jest w nich właśnie zbyt dużo tej tajemnicy? Czy wieloznaczność formy tych zdjęć nie jest zbyt otwarta? Co chcesz mi o sobie opowiedzieć?
Wernisaż w zawiejskiej galerii ciągle trwa. Tak miło wspominam tamte dni. Spokój. Wewnętrzny ład. Ogień w piecu. Unosisz się w powietrzu. Muzyka ciszy.
W radiu opowiadanie o wielości Wszechświata. O tym, że nieskończona nieskończoność wcale nie jest nieskończona. Już nie radzę sobie z tym. Jak to pojąć? A przecież nie radzę sobie już też ze sobą. Wielka Miłość, która tak nagle przyszła do mnie. Noc. Pamiętam, jak chciałem liczyć gwiazdy na niebie. Nie umiałem. Nie znam się dobrze na liczeniu. W głowie miałem wtedy tysiące fotografii. Zdjęcia, które już zrobiłem i te, na szczęście jeszcze nie zrobione. Czas, który mija. Ból tęsknoty. Rozstania na małych przystankach autobusowych gdzieś pod Kłodzkiem. Rozstania na wielkich lotniskach. Czas, którego się boję. Czas, z którym sobie już nie radzę od dawna. Ty też sobie z nim nie radzisz, wiem o tym. Ale Ty nic nie mówisz.
Ciało fotografii. Tak blisko tego chcesz być. Starasz się bardzo, wiem. Odrysowania i transformacje.
Smutny dzień. Blues z motywem cmentarza i Cyganki.
Twoje "ciężarne" fotograficzne obrazy. Dokąd z nimi zmierzasz? Czy jest to jeszcze fotografia? Dlaczego postanowiłeś być anonimowym artystą? Masz respekt i wielki szacunek dla tak zwanej rzeczywistości, która Ciebie otacza. Jesteś cichy i pokorny. Twoja cisza mnie niepokoi. Chcesz być niewidomym pośrednikiem pomiędzy Naturą Rzeczy a Naturą Fotografii.
Kolejny już raz, patrząc na Twoje fotografie, czuję się kompletnie zagubiony. Pole do interpretacji, które Ty sam wyznaczasz, jest dla mnie zbyt duże. Nie chcę tej wieloznaczności. Poszukujesz "innego" stanu. Znajdujesz go, tak mówisz. Tak bardzo chcę to też zobaczyć. Tak bardzo chciałbym Cię zrozumieć. Ale kiedy pytam, Ty pokazujesz mi kolejną fotografię. Kolejną Wielką Tajemnicę.
Fragment listu - dziennika podróżnego Andrzeja Jerzego Lecha, fotografa zamieszkałego w Nowym Jorku, do Roberto Michaela, tłumacza zamieszkałego w Paryżu.
Andrzej Jerzy Lech
|
|
Samotnia 2002, kopia solna, 23x31 cm.
|
|
Samotnia 2002, kopia solna, 23x31 cm.
|
New York, Monday, January 6th, 2003
Chelsea, The Hog Pit Barbeque, New York
Evening. Outside the window the snow is falling softly. Winter. The kitschy juke-box, with its metallic shine and blinking coloured lights, is playing the music I love. It's Willie Nelson and his moving performance of "Georgia on My Mind". I long. I long constantly. This constant longing is a feature of my character. I know that.
Photographs taken together. Why don't I understand your photographs? Why do I like them so much? A riddle! Great Mystery! Their appeal is undeniable. You have great respect for what your pin-hole camera sees. I remember how we took photographs together. A train station. Railway. A demolished, old passenger carriage without wheels. The setting sun. You somewhere far away in your craziness. I can see your image now. I can see it now in the artistic heart of infinite Manhattan. I can see you putting down this wooden camera of yours as if by accident, anywhere. You are waiting for some godly gift. You become united with, alas, the finite Universe. You are praying to the negative, to the light and the wind which has just started to blow so unbearably. You are probably also praying for me. I know that you have problems with exposure. You don't know how to go about it. It's beautiful ignorance which I actually envy you. Me, I carefully assemble the grey tripod, worn out during my American and Polish journeys. I screw onto it a metal "Horsemen" which feels cool from the cold. A big focussing screen. Careful light measurements. And you charmingly recall Talbot's photographs. First experiments, first experiences. Eurekas and fascinations. Childish games with light and shadow. How many questions? To what extent is this a riddle? To what extent is this an accident? Is this the way you want it? Can't you do it any other way any more? No, you don't have time for that game now.
I know your photographs well. Better than you, perhaps. Why don't you want to be a photographer? Why have you given yourself to chance so unconditionally? I know, you'll say it's humility. You'll tell me that it's giving back the matter of photography its primeval features. That it's an escape to the sources, the roots. Your photographs are a mystery. It's beautiful. But do they not contain too much of this mystery? Is not the ambiguity of the form of those photos too open? What do you want to tell me about yourself?
An exhibition in Zawiejska gallery is still on. I have fond memories of those days. Peace. Internal order. Fire in the fireplace. You are floating on air. The music of silence.
On the radio a story about the multiplicity of the Universe. About the infinite infinity which actually is not infinite. I can't put up with it any more. How can you understand it? I can't put up with myself, too. Great Love which suddenly came to me. Night. I remember that I wanted to count the stars in the sky. But I couldn't. I don't know much about counting. I had thousands of photographs in my head at the time. Photographs I had already taken and those fortunately I had not taken yet. Time which passes. Pain of longing. Farewells on little bus stops somewhere near Kłodzko. Farewells at giant airports. Time which I fear. Time which I have been unable to cope with for a long time. You can't cope with it, either, I know. But you don't say anything.
The flesh of photography. You want to be so close to it. You are trying really hard, I know. Copies and transformations.
A sad day. Blues with the motif of a cemetery and a gypsy woman.
Your "pregnant" photographic images. Where are you going with them? Is this still photography? Why did you decide to be an anonymous artist? You have great respect for the so-called reality which surrounds you. You are quiet and humble. Your silence disturbs me. You want to be a blind go-between between the Nature of Things and the Nature of Photography.
And yet again, looking at your photographs I feel completely lost. The field for interpretation, that you alone mark out, is too large for me. I don't want this ambiguity. You are looking for a "different" state of consciousness. And, as you say, you've found it. I want to see it, too, so much. I'd like to understand you so much. But when I ask a question, you show me another of your photographs. Another Great Mystery.
A fragment of a letter - from a travelling diary of Andrzej Jerzy Lech, a photographer living in New York, to Roberto Michael, a translator living in Paris.
Andrzej Jerzy Lech
|
|
Samotnia 2002, kopia solna, 23x31 cm.
|
|
Samotnia 2002, kopia solna, 23x31 cm.
|
|
Copyright ©2001 Galeria FF ŁDK, Jakub Byrczek, Andrzej Jerzy Lech. |
|
|
|