Galeria FF
tekst w wersji angielskiej
Aleksandra Mańczak
Assemblages & montages
10-31 I 2003
fotografia
Tablica pamięci II
2002, druk na tkaninie, collage, światło; obiekt
fotografia
Tablica pamięci I
2002, druk na tkaninie, collage, światło; obiekt
Za płotem tajemniczego ogrodu i murami marzeń
Słoneczny dzień. Cisza, powietrze gorące od marzeń, pełne spokoju. Cisza przerywana, przez brzęk muchy, buczenie trzmiela. Na drewnianych ścianach nakładające się cienie, tworzące nieistniejącą architekturę. Wciągnij powietrze, weź głęboki oddech. W głowie harmonia dobrych myśli, w uszach szum. Słońce prześwieca przez dziurawy okap dachu. Jego ciepło pieści myśli, rozpromienia i rozjaśnia przestrzeń, porządkuje na nowo wewnętrzny ład. Budzi się niewyrażona wcześniej radość, chęć życia, przepełnienie bogactwem świata, odsłania się skrywany urok rzeczy prostych, oczywistych w swej codzienności i przez to zupełnie niezwykłych. W tej maleńkiej krainie Zwyczajność i Magia, przycupnęły na krawędzi dwóch odmiennych światów, powstałych z marzeń i rzeczywistości. Oto początek opowieści o ulotności chwili, niepozornych zdarzeniach odkrytych za płotem tajemniczego ogrodu. To refleksja o tajemnicy trwałości, zamkniętej w przemijalności świata, historia o potrzebie ocalenia małych światów, istniejących gdzieś zupełnie niedaleko, za pochylonymi, pozbijanymi naprędce płotami.
     W dwóch nowych cyklach "Płoty polskie" i "Mury polskie" widoczne jest rozwinięcie problemów poruszanych we wcześniejszej twórczości artystki, dotyczy to zarówno tematyki, jak i rozwiązań formalnych. Szczególnie istotne miejsce w poszukiwaniach Aleksandry Mańczak zajmuje przyroda, badana i poznawana w różnych aspektach. Artystka analizowała jej strukturę, odnajdywała w niej sacrum ("Ołtarze fotograficzne"), a także poszukiwała sposobów ocalenia jej duchowej mocy przed ekspansją człowieka, dumnego i zarozumiałego ("Arboretum"), wreszcie kolekcjonowała jej ulotne formy ("Zielnik"). Innym ważnym aspektem artystycznych rozważań jest odkrywa-nie i zapisywanie wspomnień, co najpełniej wyraża cykl "Strefa bardzo intymna - nic na sprzedaż". Istotnym elementem twórczości łódzkiej artystki jest kreowanie sytuacji i relacji niemożliwych, istniejących w świecie imaginacji. Odwoływanie się do przenikania światów widoczne było w cyklu "Sytuacje niezwykłe i odbicia". W pracach artystki występuje często charakterystyczna "klasyczność kompozycji", obecna w takich pracach jak "Obrzeża i peryferie". Wiele z tego bogatego dorobku form i znaczeń obecne jest w najnowszych realizacjach. Istotną cechą prezentowanych prac jest silne powiązanie ich kontekstów znaczeniowych ze sztuką minionych stuleci, stąd na przykład ruiny architektury, rzeźby sakralne, a także skojarzenia odnoszące się do odległego antyku. Ważnym elementem jest również zwrócenie uwagi na różnorodność otaczających nas faktur, nakładanie i przenikanie poszczególnych fragmentów kompozycji. We wcześniejszych pracach artystka wykorzystywała różnorodne techniki, wykonywała tkaniny, posługiwała się fotografią, tworzyła assemblage i instalacje, natomiast w najnowszych cyklach do kreacji nowych światów - przestrzeni dla myśli i marzeń, ponownie wykorzystała fotografię, a narzędziem umożliwiającym łączenie utrwalonych obrazów stał się komputer. Jedna z prac cyklu "Płoty polskie" ukazuje dłoń, która od góry, ponad płotem dotyka zieleni traw. Palce lekko dotykają roślin, głaszczą je i delikatnie pieszczą. Z powodu różnych skali wszystko wydaje się trochę dziwne, niezupełnie zrozumiałe. Jest to świat zbliżony do wcześniejszych prac artystki, takich jak cykl "Sytuacje niezwykłe i odbicia", gdzie nakładane na siebie rzeczywiste światy przenikały się, tworząc nowe przestrzenie dla wędrówek myśli i odczuć. W prostocie tej pracy zawarta jest milcząca, skupiona codzienność troskliwego ogrodnika. Czy to doglądanie, uprawianie ziemskiego ogrodu? A może tak wyglądał raj, który trzeba było opuścić i powędrować w nieznane. "Jednak jak podaje mitologia hebrajska, Adam nie wyszedł z Raju z pustymi rękoma. Za przyzwoleniem Bożym mógł zabrać ze sobą między innymi szafran, nard, cynamon, kilka nasion i kilka szczepów drzew owocowych."1 Wszystko po to, by złagodzić smutek odejścia, móc wyhodować nowe owoce życia.
     Delikatność roślin, ich namacalność i jednocześnie kruchość, niebezpieczeństwo zniszczenia. Czy to nie jest alegoria ludzkiego życia? Ludzie podobni są do polnych ziół. Zasiane ziarno kiełkuje i rozkwita, wydaje owoc, by na koniec zakończyć życie w glebie, z której zostało zrodzone. Prosta opowieść, która wyznacza odwieczne etapy istnienia na ziemi. A może ta roślinność to obraz szklarni należącej do śmierci?
     Nie wszystkie prace z cyklu "Płoty polskie" są tak poważne w swym wyrazie, zadumane, refleksyjne, zamyślone nad światem. Są i takie, w których artystka zawarła odrobinę pogodnej ironii i przewrotnego humoru. W jednej z nich główna bohaterka, podgląda świat do góry nogami. To żartobliwe poznawanie świata na opak. Spojrzenie inaczej, z drugiej strony. Krajobrazy mają wówczas inne kształty, tracą znaczenia, do których zdążyliśmy już przywyknąć w naszej "dorosłości", a przecież dawniej, gdy byliśmy dziećmi, nie dziwiły nas wcale. W cyklu "Płoty polskie" jest wyraźnie zdefiniowana przestrzeń akcji, której wyznacznikiem jest płaszczyzna pozbijanych sztachetek, często szorstka, o drapieżnej fakturze nieobrobionego drewna, nierówno przyciętych desek. W pracach tych widoczna jest niejednoznaczność ujęć, zatracenie granicy pomiędzy realnością a fikcją. Obserwujemy swoistą nie-realność, niemożliwość sytuacji, która jednak po bliższym obcowaniu wydaje się naturalna, zupełnie oczywista. I nic już nas nie dziwi. Człowiek z tajemniczego ogrodu odkrywa również piękno ciała, formę nadaną przez pierwszego artystę. Bardzo interesująca jest praca, w której na tle drewnianej, pozbijanej z pionowych desek ściany widoczne są kobiece piersi. Ich forma przypomina rzeźbę, antyczne popiersie pozbawione głowy. Portret, ale bez twarzy. To gra z widzem. Praca przywodzi na myśl antyczne, okaleczone przez czas rzeźby, ale jest też zastanowienie, zaniepokojenie, przecież ukazane popiersie, to ciało, a nie zimny kamień, biały marmur. Jest tu wewnętrzna dwuznaczność, przywołanie znanej rzeczywistości, a także materialnej i duchowej kultury minionych epok. A może to żart z naszych przyzwyczajeń do ciągłego poszukiwania kontekstów i znaczeń, potrzeby zrozumienia? A dlaczego rzeźba nie może być nagle ciałem, skoro to obraz ciała stał się inspiracją rzeźby, dlaczego nie można odwrócić naszych przyzwyczajeń?
     W tej pracy widoczne jest również znane z tradycji, sięgające korzeniami platońskich rozważań, rozumienie pojęcia naśladownictwa, przedstawiania natury przez sztukę. Pytamy zatem, w jakim zakresie sztuka naśladowała naturę, a co dzieje się, gdy artysta odwraca znaczenia i to natura, ludzkie ciało naśladuje sztukę w nowym dziele. Omawiana praca jest swoistą grą, kryje w sobie różnorodność znaczeń, pozwala na wędrówkę myśli od starożytności, przez renesans, gdy zdawało się, że sztuka przewyższyła naturę, przez klasycyzm i akademizm, aż po czasy współczesne. To dialog widza i sztuki, dialog tradycji i współczesności.
     W płotach otaczających tajemniczy świat-ogród, zamknięta jest rytmiczność świata, jakiś wewnętrzny ład. Harmonia człowieka i natury, której cząstką jest drewno. Jest również ironia i humor, gry znaczeń, pojęć i kontekstów nakładające się na znane obrazy, pokazane w innych niepokojących układach. Cykl "Płoty polskie" jest pełen harmonii i równowagi. Jest w nim porządek i odrobina symetrii. W twórczości Aleksandry Mańczak niezwykle często obecne jest zainteresowanie kompozycjami opartymi na figurach geometrycznych. Artystka chętnie stosuje w swych pracach uporządkowany, klarowny podział przestrzeni. Jest to próba wyznaczenia miejsca człowieka we wszechświecie, który przed wiekami stworzył budowniczy znający bryły, figury i liczby. Jest w tym również tradycja starożytnych, dla których doskonałość i piękno były proporcjami liczb i rachunkiem chłodnej matematyki. Sztuka potrzebuje zarówno harmonii kształtów, odpowiednich proporcji, ale i ducha, odczucia niepokoju i wrażliwości. Inaczej staje się zimnym rachunkiem cyfr.
     U Aleksandry Mańczak proporcje wyważono rozważnie, z umiarem rozdzielono sferę harmonii kompozycji i wewnętrznej emocji. Uporządkowano to, co emocjonalne i duchowe, a wewnętrzną statykę i prostotę zachwiano niepokojem i ciekawością świata. I jeszcze szczypta humoru.
W cyklach "Ploty polskie", jaki i "Mury polskie" widoczne jest zainteresowanie artystki fakturą, materialnością, namacalnością przedstawianych fragmentów rzeczywistości. Jest to kontynuacja zainteresowań podjętych we wcześniejszych pracach, takich jak cykl "Faktury i struktury". Jednak tu widoczne jest przenikanie się struktur, nakładanie się różnych materii. Płoty mają w sobie ciepło drewna, ale ich powierzchnia jest włóknista, czasami z drzazgami i zadziorami, nieheblowana i szorstka. Inaczej mury, one są silne, masywne, tworzą ściany budowli. Jest w nich wytrzymałość i trwanie. Ukrywają, osłaniają wewnętrzną przestrzeń. Mury są nieobecne w swym nostalgicznym chłodzie, umieszczone poza rzeczywistością. Jest w nich namacalność, zimnej ściany, ale i iluzja wyobrażonego świata, skrywanego wewnątrz. Specyficzną, własną fakturę mają szare mury w Orońsku, są parawanem, oddzieleniem różnych sfer rzeczywistości. Inaczej jest w pracach takich jak "Św. Sebastian" czy "Skok", w których artystka sięgnęła po przedstawienia ruin. Czerwień cegły, jej regularność i uporządkowanie, kontrastuje z obrazem zniszczenia, opuszczenia budowli, pozostawienia jej naturze. Może jest to daleka analogia do romantycznych obrazów Caspara Davida Friedricha, gdy natura swą siłą anektuje twory człowieka, również jego świątynie, cmentarze i architekturę. Tu w fakturze murów, ich matematycznej harmonii najprostszych, geometrycznych kształtów zawarty jest duchowy obraz miejsca. W kilku pracach artystka porusza tematykę religii, sacrum obecnego w naszym świecie, tradycji i kulturze. W jednej z nich zatytułowanej "Skok" na tle ruin, w centralnej części ukazała własną twarz, spokojną i zamyśloną, łagodnie patrzącą na widza. Trójkąt szczytowej ściany, pozbawionej dachu, ostro wcina się w przestrzeń zarezerwowaną dla dwóch barokowych aniołów. A u dołu skok... do wody. Harmonia kompozycji z centralnie umieszczonym trój-kątem, którego symetrię podkreślają boscy wysłannicy, jest skontrastowana z dynamiką skoku. Świat, uporządkowanie i przekraczanie ustalonych ram, skok w inną przestrzeń. Praca ta jest zderzeniem dwóch wizerunków artystki, współczesnego i utrwalonego przez ojca momentu z przeszłości. To zapis dwóch doświadczeń, które nałożyły się na siebie tworząc zupełnie nowe relacje i konteksty dla naszych myśli.
     Podobnym zderzeniem z przeszłością jest "Bukiecik". Na tle szarego, zimnego muru, z obdrapanym tynkiem, bezwstydnie odsłaniającym czerwień cegieł, stoi mała, zagubiona dziewczynka z bukiecikiem kwiatków w rączce. Sama, nieśmiała, zawstydzona i pełna dziecięcego uroku. I wyciągnięta ku niej ręka, z innego świata. Tu przeszłość spotyka przyszłość. To, co dawniej nieznane, dziś staje się powoli dniem wczorajszym. Na próżno by tu szukać nostalgicznej tęsknoty za tym, co odeszło, nie jest to również sentymentalna podróż do świata dzieciństwa. Zawarta jest tu opowieść o zmianach, nieodłącznym elemencie naszego życia. W wirze codziennych spraw, pogoni za własnym losem, chyba warto pamiętać: "Człowiek przychodzi na świat z zaciśniętymi piąstkami, jakby mówił: Cały świat jest mój. Ale żegna się ze światem z otwartymi rękoma, jakby chciał powiedzieć: Patrzcie, nie zabieram ze sobą niczego." 2
     W pracach z cyklu "Mury polskie" artystka porusza również tematykę relacji pomiędzy kobietą i mężczyzną. Patrzy na te sprawy z różnych punktów widzenia, obrazuje różnice i podobieństwa, stawia pytania, zderza współczesność i tradycję, unaocznia stereotypy. W tryptyku "Męski obiekt pożądania" ukazuje trzy aspekty męskich zainteresowań. To praca trochę przewrotna i ironiczna, to przecież po części obraz pewnego stereotypu, ale przecież jakże silnie zakorzenionego w naszej tradycji. W pierwszej części ukazana jest broń, to manifestacja siły czy męskości? Czy współczesny mężczyzna to nadal uzbrojony wojownik? Kolejna część tryptyku to opowieść o kobiecie, ale jej obraz jest wulgarny, pełen odartej z uczuć nagości. To obraz kobiecego ciała sprowadzony do banalności tandetnych rozkładówek. To również pewien symbol mężczyzny - kobieta, zawsze piękna i uwodzicielska, istniejąca w bajkach, mitach i w realnym świecie, powieściach i filmach. W tej pracy jest jeszcze jedno przedstawienie kobiety, znany z dawnych obrazów wizerunek - Marii, Matki Boskiej Bolesnej, fotograficzne przywołanie charakterystycznej pozy, skrzyżowanych na piersiach rąk. Dwa różne, kobiece światy. Ostatnia część tryptyku została poświęcona wyścigowi z szybkością, czyli samochodom. To najbardziej współczesny element charakteryzujący męski świat.
     Jak zatem rozumieć tę pracę, co ona oznacza? Czy jest to próba charakterystyki? Nie, raczej jest to ukazanie stereotypu, tkwiącego bardzo głęboko w naszej świadomości i europejskiej tradycji. To również w pewnym sensie obrazy kreowane przez, coraz silniej ingerujące w nasze życie, media. Tak rodzi się nowy mit mężczyzny, bohatera kina akcji, jeżdżącego szybkim samochodem, zawsze z seksowną partnerką u boku.
     "Czy gdyby Bóg był kobietą stworzyłby Ewę?" To bardzo przewrotne pytanie jest tytułem jednej z prac pochodzących z cyklu "Mury polskie". Jak znaleźć na nie odpowiedź, czy ona istnieje? W jednej z opowieści Talmudu, napisano: "I zbudował Bóg [kobietę] z żebra. Zastanawiał się, z czego ją stworzyć. I rzekł: Nie stworzę jej z głowy mężczyzny, żeby nie zadzierała głowy ani z oka, żeby nie była zbyt ciekawa, ani z ucha, żeby nie podsłuchiwała, ani z serca, żeby nie była zazdrośnicą, ani z ręki, żeby nie dotykała wszystkiego, ani z nogi, żeby nie była latawicą, ale z żebra - miejsca męskiej skromności.
     A przecież, jako napisano: Zniweczyliście wszystkie moje rady, gdyż wszystko to jednak jest w niej."3 Jest, zatem wiele wad w kobiecie, ale przecież znalazło się i trochę dobra. Ale czy kobieta mogłaby stworzyć Ewę, prze-wrotnie, można powiedzieć, że chyba raczej nie. Kobiety nie lubią kreować sobie rywalek, ale przecież lubią się porównywać, i w pewien sposób, czasami chciałyby móc powiedzieć, że są lepsze, ładniejsze czy mądrzejsze. A jak być lepszą, gdy byłoby się w sposób boski doskonałą i do tego obdarzoną mocą stwarzania? Te trochę przewrotne rozważania odnoszą się do roli artysty, twórcy kreującego nowe byty. Zawsze przecież dzieło jest zobrazowaniem myśli i odczuć, przeżyć i doświadczeń artysty, powstaje niejako na jego obraz i podobieństwo. Może być również formą protestu czy buntu, napomnieniem, podkreśleniem znaczenia zjawisk, postaw czy zdarzeń, niedostrzeganych lub pomijanych przez ogół. Jest to romantyczna koncepcja artysty. W dzisiejszym świecie wiele jest spraw wymagających właśnie takiej postawy, której nie należy pod żadnym pozorem łączyć z moralizatorstwem czy dydaktycznymi nakazami i zakazami. Tych postaw nie odnajdziemy w sztuce Aleksandry Mańczak, ona nie napomina, ona opowiada. Prowadzi ciekawy, czasem zaskakujący dialog z widzem.
     Wracając do tematyki sacrum, szczególnie ciekawa jest praca "Św. Sebastian". Na tle ruin ukazana jest rzeźba świętego. Ten rzymski oficer gwardii cesarskiej przedstawiany był w sztuce wielokrotnie. Nadal żywy jest kult Sebastiana chroniącego przed zarazami, zatroskanego, pochylonego nad człowiekiem cierpiącym, świętego orędownika ludzi w obliczu epidemii. Sebastian Aleksandry Mańczak jest osią symetrii całej kompozycji, na nim koncentrują się spojrzenia. Rozdziera on na pół twarz wpatrzoną w odległą przestrzeń, spogląda w dal, czy jak na obrazie Antonia Pollaiuolo blisko jest już rajskiego błękitu nieba?
     Tematyka nawiązująca do zagadnień sakralizacji świata i religijności obecna jest w pracy zatytułowanej "Putto". Główny, tytułowy bohater, to małe putto umieszczone w prawym dolnym rogu obrazu. Barokowa rzeźba, w tanecznym, nienaturalnym ruchu, wygięta, ze złoconymi draperiami zamiast ubranka. Stoi, trochę zawstydzony, zakłopotany, nieporadny z tą swoją pucołowatą świętością. Nie wie, co robić, bo w centrum kompozycji na tle szarego muru ukazana jest naga kobieta.
     Kilka prac z cyklu "Mury polskie" przywołuje odległe wspomnienia, jakże silnie związane z dziejami europejskiej kultury, i te bliskie odnoszące się do znanych, pamiętanych miejsc. Widoczne jest tu nawiązanie do historii malarstwa, starożytnych fresków. Zranione malowidła odsłaniają chropowatość spękanego muru, obrazy okaleczone, porozbijane, z osypującą się farbą, a jednak trwające, uwodzące swą opowieścią, historią z przeszłości. Taka jest praca "Moja bajka o Łagowie" ("Mury polskie"). Przez mury można przedostać się do innego świata, zajrzeć do nieistniejącej krainy, marzyć. Drogi, kręte, ukryte prowadzą nasze myśli i odczucia. Dokąd? "Tryptyk łagowski - trzy drogi" ("Mury polskie") przywodzi na myśl malarstwo, zapomniany fresk pokryty pleśnią czasu. Delikatne, zamglone pejzaże wyobraźni uwodzą, kuszą, zachęcają do podróży w nieznane, śmiało przed siebie, by je poznawać. Mury te chcesz dotknąć. Namacalnie sprawdzić ich obecność, dotknąć marzenie. Przedstawione na wystawie fotograficzne kolaże, opracowane za pomocą technik komputerowych, to nakładające się obrazy i przeżycia. Z dawnych i nowych obrazów artystka poskładała swój własny krajobraz. Ukazała świat podglądany przez płoty, intymną krainę pełną słońca i wewnętrznego ładu, spokoju tajemniczego ogrodu, i świat za murami naszej wyobraźni.
     Fotografia obecna była w twórczości Aleksandry Mańczak od samego początku jej artystycznej drogi i zawsze była niezwykle blisko związana ze światem widzianym za oknem, ze światem natury. Były to podpatrywane fragmenty przyrody, wybrane niczym do biologicznych analiz, niektóre z nich stały się przed laty tematami tkanin. Były niczym szkice, notatki do dalszych artystycznych rozważań. Ważny był też cykl prac, gdzie forma tryptyku, tradycyjny kształt ołtarza, dosłownie uwznioślał, podnosił wartość i sakralizował naturę, a właściwie uświadamiał nam jej duchowość i niematerialną głębię ukrytą wśród konarów pospolitego dębu czy buku. Jest jednak w przy-rodzie zachowany porządek wszechrzeczy, dusza świata, i może romantycy nie mylili się wcale, każąc szukać nam wśród jej gęstwiny początków istnienia i wewnętrznego zrozumienia nas samych i świata. Ten nurt w twórczości Aleksandry Mańczak pełni funkcje parareligijne, w szlachetny sposób uświęca nasz zurbanizowany, pozbawiony duchowości świat. Fotografia była również środkiem do nadawania mu nowego ładu, sensu zrównoważonych kompozycji opartych na prostych figurach geometrycznych, w tak jasny i klarowny sposób budujących określony porządek na płaszczyźnie dzieła i znaczeń.
     W prezentowanych na wystawie pracach artystka odsłania jeszcze inne oblicze fotografii - narzędzia pozwalającego łączyć różne światy, utrwalać stany psychiczne, opowiadać historie, które się zdarzyły lub jedynie mogły się zdarzyć. To na poły fotograficzny, na poły malarski dialog, rozmowa o człowieku żyjącym w tajemniczym ogrodzie, który chciałby poznawać i odkrywać. Ale jest też świat za murami, niedostępny, zamknięty, który wymaga wyobraźni, uczucia i wrażliwości, zrozumienia praw świata i naszego w nim miejsca.
     O tym wszystkim trzeba rozmawiać, do tego nawiązuje praca zatytułowana "Dialog". Jednak wymiana myśli musi płynąć z serca i prawdziwego odczucia niezwykłości świata, jego niewypowiedzianego uroku, dobroci i szlachetności istniejącej w naturze.
      Bo inaczej lepiej milczeć.
Ewa Różalska
1 R. Graves, R. Patai, Mity hebrajskie. Księga Rodzaju, Warszawa 1993, s. 76.
2 Z mądrości Talmudu, Warszawa 1988, s. 273.
3 Z mądrości Talmudu, op. cit., s. 245.
fotografia
Bańka
2001, z cyklu Płoty polskie montaż i wydruk komputerowy
fotografia
Bukiecik
2002, z cyklu Mury polskie montaż i wydruk komputerowy
fotografia
Moja bajka o Łagowie
2001, z cyklu Płoty polskie montaż i wydruk komputerowy
fotografia
Trzy drogi do Nieba
2001, z cyklu Mury polskie montaż i wydruk komputerowy
fotografia
Widok ogólny wystawy

 


Copyright ©2003 Galeria FF ŁDK, Aleksandra Mańczak, Ewa Różalska.