Galeria FF
 23 IV - 28 V 2004
wersja językowa
Bogdan Konopka - Jesień w pekinie
fotografia
fotografia
 
fotografia
 
O widzianym i sfotografowanym w pracach Bogdana Konopki
Mający na tej wystawie swą premierę, najnowszy cykl fotografii Bogdana Konopki wykonanych w Chinach, po raz kolejny potwierdza skuteczność i atrakcyjność jego metody. Decyzja o realizacji wiązać się jednak musiała z ryzykiem tego, czy wielorako odległy i obcy świat, jakim samym w sobie są Chiny, otworzy się przed nim i pozwoli mu odkryć i pokazać to, co do tej pory z tak intrygującym skutkiem wielokrotnie udało mu się już osiągnąć w świecie, do którego należy geograficznie i kulturowo. Oglądając fotografie powstałe w ciągu ostatnich miesięcy w Państwie Środka okazuje się, że ta przynależność nie jest decydująca i znacznie ważniejszym jest nie to, gdzie się jedzie, ale z czym, z jaką intencją. Ta intencja była i jest jasna oraz prosta: odkrywać, poznawać i pokazywać świat poprzez fotografię bez uprzedzeń i bez pretensji do jego interpretacji. Towarzyszy temu niezmiennie ufność Autora w fotografię oraz we własną intuicję, opierające się na głębokiej świadomości fotografii, a także na konsekwentnej wierności wobec indywidualnie określonych celów.

     W zdjęciach z Chin ujawnia się wyraźnie, charakterystyczny dla prac Konopki, szczególny rodzaj nieegzotycznej egzotyki oraz właściwy fotografii, mechanizm przekształcania wszystkiego, co znajdzie się w polu widzenia obiektywu, w obraz oderwanego od pierwotnej całości fragmentu realności. W ten sposób powstaje zdjęcie pełne niezliczonej ilości szczegółów przenoszące to wszystko w zupełnie inne miejsca i czasy. Tak jak i w dotychczasowych seriach, Konopka nie szukając w Chinach egzotyki, stara się pokazać nam te wielorako odległe miejsca tak, jakby były one dostępne tam gdzie mieszkamy. Codzienność, niekiedy prozaiczność tych widoków łagodzi świadomość oddalenia wobec sytuacji, które przedstawiają.
      Jego prace, także w tej nowej serii, łączą w sobie dwa, wydawałoby się sprzeczne elementy. Odbija się w nich intensywne doświadczanie obecności oraz silnej więzi z realnym światem, którego fragment zdjęcia te przedstawiają i jednoczesne poczucie wyobcowania wobec niego. Wyobcowanie nie polega tu na prostym odczuciu obcości czy izolacji wobec świata nieznanego czy odległego. Jest ono bliskie sytuacji określanej przez surrealistów jako dépaysement. Wynikało ono z oderwania czegoś lub kogoś - w obrazie lub w życiu - od potocznego kontekstu oraz ze zderzenia w tej wyjątkowej sytuacji z czymś co jest obce, nieznane, a co przez prosty fakt współistnienia tu i teraz wywołuje ów szczególny stan poczucia oderwania i wyobcowania, dépaysement. Tego rodzaju stan odczuwać może również sam Autor znalazłszy się ze swą dużą kamerą na statywie w środku fragmentu nieznanej mu jeszcze realności, wypełnionej zadomowionymi w niej od dawna przedmiotami oraz śladami ludzkiej obecności. Doświadczenie to - sądząc także po jego ostatnich zdjęciach - musi coraz częściej towarzyszyć Bogdanowi Konopce.
      Przyciągająca naszą uwagę atrakcyjność jego fotografii wynika również z tego, że w każdej sytuacji stara się przedstawić z realności to, czego nie widzimy przez nieuwagę lub przez konwencjonalność naszego widzenia. Pokazuje to, co jest przecież widzialne, lecz w potocznym oglądzie pozostaje niedostrzegalnym, a co on dostrzegł i z czego tylko część udało się sfotografować. Zdjęcia wykonywane wielkoformatową kamerą, mimo możliwości dokładnego poznania ich zanim zostanie uruchomiona migawka, mogą zawierać w sobie niespodziankę. Wynika ona z tego, co może zmienić się w czasie między ostatnim spojrzeniem fotografa na matówkę, tuż przed założeniem kasety z negatywem i naświetleniem go, a tym co się może wydarzyć przed obiektywem, kiedy obrazu na matówce nie widać. W ostatniej serii tą nieoczekiwaną i nieprzewidywalną zmianą są występujące na niektórych zdjęciach postacie ludzkie, które weszły w kadr w momencie dokonywania wspomnianych czynności. Ich nieczytelne, poruszone sylwetki podkreślają zarówno trwanie na fotografii przedmiotów jak i ulotność ludzkiej obecności.
      Ulotność jest bowiem jedną z cech zdjęć Konopki, które są jak wstrzymany na chwilę ze zdziwienia oddech, kiedy w potoczności świata dostrzegamy coś wyjątkowego. Sprzyja temu ich lekkość, delikatność oraz prostota, nienarzucająca się krzykliwością formy czy natarczywością treści. Dzięki temu potrafią one przyciągnąć uwagę, aby na dłuższą chwilę zawładnąć naszą wyobraźnią znacznie silniej i na dłużej niż mogłaby to sprawić rzeczywista sytuacja przez nie przedstawiana.
      Autor pokazuje nam to, czego nie chcieliśmy lub nie zdążyliśmy zobaczyć, a na co niejednokrotnie być może patrzyliśmy lub moglibyśmy spojrzeć, ale czego nie uznaliśmy w codziennym pośpiechu lub w odświętnej konwencjonalności za ważne do zapamiętania lub poświęcenia dłuższej chwili niż tylko przelotne spojrzenie. Konopka w swych zdjęciach pozwala nam skorzystać z jeszcze jednej - być może z ostatniej - szansy ponownego obcowania z zobaczonym. Fotografia nigdy nie jest jednak dokładnym odbiciem tego co zobaczone. Jest czymś od tego jednocześnie mniejszym i większym. Mniejszym, ponieważ jest jedynie fragmentem, wycinkiem zobaczonego. Większym, ponieważ pokazuje zobaczony fragment inaczej, dodaje do tego co znamy już, bo zobaczyliśmy, swój własny, inny od naszego sposób widzenia. Można powiedzieć, że patrzenie i widzenie w fotografii jest tożsame, podczas gdy u człowieka mogą się one bardzo różnić. Bywa to zarówno ograniczeniem fotografii jak i jej wielką zaletą. Na tym także opiera się artystyczny sens fotografii, na wyjściu poza ograniczoność naszego optycznego widzenia, ale nie poza samą optykę, tak jak czyni to często malarz.

      Fotografia, taką jaką uprawia Bogdan Konopka, stanowić może świadectwo spotkań przewidywalnych i nieprzewidywalnych, oczywistych i zaskakujących, których treść i sens nie zawsze fotografujący jest w stanie sobie uświadomić. Czasami jedynie intuicja pozwala odkryć mu coś, co dostrzeże dopiero wtedy, kiedy wykona po pewnym czasie odbitkę oraz spojrzy i odczyta ją w innym miejscu, w innym czasie i z innego już, bo dwuwymiarowego punktu widzenia. Myślę, że tego typu przygody zdarzają się Autorowi tej wystawy często, i że to one między innymi motywują oraz pobudzają jego działania prowadzące do poszukiwań i odkryć. Ostatnia seria prac udowadnia, że w działaniach tych nie ma przeszkód natury geograficznej czy kulturowej. Jedyną przeszkodą może być to, że najczęściej patrzymy i nie widzimy. Bogdan Konopka jest tym, który patrząc i widząc potrafi to, co widzi zatrzymać w obrazie, przypominając nam ten stan, kiedy i nam zdarza się niekiedy spojrzeć i zobaczyć coś wyjątkowego. Doświadczamy wówczas rzadkiego i niezwykłego uczucia intensywnej obecności w świecie, który nas otacza. Towarzyszy temu poczucie zmysłowej i umysłowej więzi z nim. Jest to właśnie jedna z tych chwil wstrzymanego na moment oddechu, aby nie zburzyć nim intensywnie odczuwanej jedności ze światem. W naszym codziennym bytowaniu chwile te zdarzają się jednak bardzo rzadko. Fotografie Bogdana Konopki pozwalają nam te odczucia nie tylko przypomnieć, ale na miarę swych możliwości wywołać w nas. Oglądając je możemy się jedynie domyślać chwil intensywnych i intymnych kontaktów ze wspólnym dla nas wszystkich światem, tych chwil, którymi Autor tak szczodrze się z nami dzieli. Jego ostatnie zdjęcia przekonują, że można je przeżyć wszędzie, za rogiem naszej ulicy lub w odległych miejscach na świecie, w Paryżu, Łodzi czy w Pekinie.
Lech Lechowicz, kwiecień 2004
fotografia
 
fotografia
 
fotografia
 
fotografia
 
 
 
Copyright ©2003 Galeria FF ŁDK, Bogdan Konopka, Lech Lechowicz.