Read English

 

 

 
wydruk komputerowy 60 x 150 cm
wydruk komputerowy 60 x 150 cm
 
wydruk komputerowy 60 x 150 cm
 
Palindrom czyli versus recurrentes czyli... symetria.
 
Rozważania nad zjawiskiem spowodowane fotografiami Tomasza Mażewskiego.
 
Naśladowcza twórczość musi z natury rzeczy dotyczyć
jednego z trzech rodzajów przedmiotów:
albo rzeczywistości takiej jaką była lub jest (realnej),
albo takiej, o jakiej się mówi lub myśli,
że jest (pomyślanej), albo takiej, jaka powinna być (idealnej).
Arystoteles: Poetyka, XXV/10
 
     Epoka Arystotelesa i współczesna fotografia wydają się być kategoriami na tyle rozłącznymi, że sięganie do tak nam w czasie odległego tekstu, z którego zaczerpnięte jest motto niniejszych rozważań, wydawać by się mogło intelektualnym nadużyciem. Jednakże nie trudno zauważyć, że idee zawarte w dziele wielkiego filozofa niejednokrotnie przywoływane są w najróżnorodniejszych kontekstach teoretycznych, zwłaszcza wówczas, kiedy stosunek sztuki do rzeczywistości staje się zagadnieniem dominującym. Sytuacja ta jest prostą konsekwencją uniwersalnego i ponadczasowego znaczenia myśli Arystotelesa. W tym kontekście uwarunkowań, fotografia jest medium niewątpliwie uprzywilejowanym, jeśli rozważać jego relacje do rzeczywistości, co wydaje się wystarczającym usprawiedliwieniem sięgnięcia do tekstu Poetyki.
     Przywołując za Wł. Tatarkiewiczem - pitagorejską w jej rodowodzie - Wielką Teorię Piękna, obejmującą dziedziny wzroku i słuchu, podkreślić należy, że starożytni, wszelkie oznaki piękna łączyli z doskonałością struktur, która przejawia się we wzajemnych proporcjach poszczególnych jej części. Piękno widzialne nazywali symetrią, czyli współmiernością, piękno słyszalne zaś, harmonią, czyli zestrojem. W potocznym użyciu, w starożytności, symetria oznaczała raczej proporcjonalność, a w znaczeniu współmierność stosował ją m.in. Euklides. W czasach nowożytnych sens pojęcia uległ przesunięciu, prawdopodobnie za sprawą "nadania" mu określonego znaczenia na obszarze nauk ścisłych - wspieranych głównie geometrią, choć odnotować wypada, że jeszcze Kopernik używał je tak jak Grecy.
     Tak pojmowana symetria była więc wyidealizowanym gwarantem istnienia piękna dającego przyjemność patrzącemu podczas oglądania; nie tylko rzeźb i budowli, lecz także - co ważniejsze - natury we wszelkich, wizualnie dostępnych, jej przejawach. Z obserwacji natury właśnie starożytni wywiedli kanon piękna, czyli współmierności, czyli symetrii...
 
Symetria - przejaw geniuszu natury czy świadectwo geniuszu intelektu?
 
     Symetria wydaje się być powszechnie dostrzegalną regułą budowy otaczającego nas świata. Po chwili zastanowienia zauważamy jednak, iż występuje tu pewien paradoks, że w skali ludzkiego postrzegania nie jest to tak oczywisty fakt. Łatwo dostrzec wieloosiowe symetrie obrotowe w kropli wody, trudniej zaakceptować - nawet wyobraźniowe - ich istnienie w kulistości ziemskiego globu, gdzie nieregularność pasm górskich oraz rozmieszczenie lądów i oceanów praktycznie je wykluczają. Symetria kryształów i symetria kosmosu - pomimo mikroskopowych i teleskopowych dowodów istnienia jej przejawów - czyż w obu przypadkach, nie jest ona wytworem naszego intelektu?
     Symetria..., postawmy prowokacyjną tezę - jest ona raczej zjawiskiem wspomagającym zorganizowane postrzeganie otaczającego nas świata, bardziej jako klucz do jego zrozumienia, niż immanentną cechę jego budowy.
     Spójrzmy na najbardziej oczywisty przykład wzięty z natury - na drzewo. W naszej ludzkiej skali postrzegania, wolno rosnące drzewo wydaje się być tworem natury w pełni symetrycznym. Wertykalnie - ujawnia jednoosiową symetrię obrotową, horyzontalnie - jego gałęzie i niewidoczny system korzeni, również wydają się być do siebie symetryczne. Uwagi powyższe należy jednak zakończyć konstatacją, iż są to spostrzeżenia niezwykle powierzchowne. Wiemy przecież, że niemożliwym jest znalezienie dwu takich samych gałęzi, a ich zewnętrzne podobieństwo do korzeni jest daleko idącym uproszczeniem, jeśli bierzemy pod uwagę tylko ich budowę, a nawet jeśliby uwzględnić także ich funkcję stwierdzamy tylko całkowite różnice! Przykład powyższy zmusza nas do uwagi o konieczności zawężenia punktu widzenia do pozycji uwzględniającej tylko symetrię kształtów, czyli doświadczaną wizualnie poprzez analizę widoków. Odłożyć więc należy "symetrię funkcji" poznawalną intelektualnie - w przypadku drzewa, że korzenie "zbierają" wilgoć, liście zaś "oddychają".
     W skali mikro, dzięki "błędom" symetrii w pozornie regularnej strukturze siatek krystalicznych metali, minerałów i szerzej, wszelkich substancji, w których występują różnego rodzaju defekty w ich budowie, w ogóle możliwym jest zachodzenie procesów fizycznych i chemicznych. Tu przykład z dziedziny fotografii: nieregularność budowy siatki kryształów halogenków srebra powoduje istnienie tzw. centrów czułości, których obecność umożliwia najpierw naświetlenie, później wywołanie obrazu utajonego. W skali makro, homologiczne odstępstwa od regularności budowy np. warstw geologicznych, powodują ruchy tektoniczne skorupy ziemskiej. Z analogicznych powodów przebiegają również kosmiczne kataklizmy...
     Symetria to przecież równowaga, a jej nawet małe defekty, czy też często wręcz całkowity brak, powodują w naturze - mocą ogólnego prawa entropii - redukcję napięć, wyrównanie poziomów, uśrednienie stanów... W ten sposób ujawnia się tendencja dążenia do równowagi - do "symetrii", która - jak praktyka ujawnia i w wielu przypadkach nauka wyjaśnia - praktycznie nie istnieje! Nauka "szuka symetrii" w budowie wszechświata, podpatruje ją w procesach w nim zachodzących, lecz czy ją znajduje? Znane są przykłady par prawo- i lewoskrętnych kryształów, które zdecydowanie wskazują na jej istnienie (co ciekawe, że czasem jedne z nich wytworzył człowiek, bo w naturze istniał tylko jeden ich typ), ale już na poziomie niższym - chemii cząsteczek tworzących te struktury, z pewnością nie. Nawet atomy jej nie mają, bowiem pomijając "dynamikę ruchomych elektronów", ich liczba nie zawsze jest parzysta oraz ich rozłożenie na poszczególnych powłokach - różne. Jednocześnie na krańcowo przeciwstawnym biegunie, nawet powierzchowne rozumienie teorii względności nie może się jednak bez idei symetrii obejść...
     A więc nie ma symetrii, czy też jest, choć przejawia się w tak zróżnicowanych formach? Idealna i trwale istniejąca z pewnością występuje tylko jako teoretyczny model w naukach ścisłych. Symetria względem punktu, względem linii, względem płaszczyzny; symetria zwierciadlana i symetria obrotowa - to tylko najoczywistsze z możliwych jej odmian w geometrii, jej obecność spotkać można także w matematyce wyższej - tu trzy rodzaje symetrii jako podstawowe własności szeregów Fouriera są właściwym przykładem. Intelektualna eksploatacja zagadnienia symetrii zaowocowała nawet pojęciami funkcji antysymetrycznych w matematyce i symetrią poślizgową w geometrii, a nawet symetrią fałszywą w krystalografii.
     W tej perspektywie dostrzec można swego rodzaju "wzmocnienie" poczucia istnienia symetrii jako idei obiektywnej. Zachodzi ono na skutek działania intelektualizującego nauk ścisłych, przesądzając w konsekwencji o możliwości poznania i akceptacji istnienia kategorii symetrii tylko intelligibilnie tj. jako naukowego abstraktu istniejącego jedynie w sferze intelektu. Praktyka, nie tylko codziennej naoczności, faktycznie umożliwia tylko pasywne jej doznanie i najczęściej na tym poprzestaje. W takim doznaniu wizualnym jednak, podnieść należy powierzchowność jako jego główną cechę. Wytwarza ono jednak stereotyp powszechnego istnienia symetrii, któremu wszyscy ulegamy. Żyjemy w przeświadczeniu, że ona nas otacza zarówno we wszelkich przejawach nieożywionej materii naturalnej, a zwłaszcza - co jest w zdecydowanej większości przypadków prawdą we wszystkich przejawach materialnej działalności człowieka, który współcześnie, na skutek rozwoju cywilizacyjnego zmienił diametralnie swoje otoczenie tak radykalnie, że składa się ono praktycznie tylko z obiektów nienaturalnych, tj. takich jakie sam wytworzył, bądź też wpłynął na procesy naturalne wymuszając finalnie symetrię w naturze (zasadzone lasy, uregulowane rzeki, itp..).
 
A symetria w świecie ożywionym?
 

     Im mniejsze i bardziej prymitywne organizmy, tym bardziej, w swej budowie ujawniają dokładniejszą symetrię - przywołując przykłady jednokomórkowców, czy nawet dżdżownicy, jakie wydają tu się oczywiste; to jednak symetria bakterii oglądanej pod mikroskopem nie jest tak ewidentna. Symetria budowy człowieka wydawać by się mogła również czymś oczywistym, mając na uwadze nasze doświadczenia z codziennej praktyki stania przed lustrem. Wiemy jednak, jak doświadczenie to jest niepełne - wystarczy ustawić się do lustra profilem, nie mówiąc o konfrontacji z wiedzą o komplikacji wewnętrznej budowy naszych organów. Oczywiście, problem opisać i wyjaśnić można naukowo, opierając się - w pierwszym przypadku - na rozróżnieniu: symetrii osiowej na danej płaszczyźnie (twarzy, obojczyka i miednicy tu jest) od symetrii osiowej obrotowej w danej przestrzeni (wzdłuż osi kręgosłupa - tu nie ma), z innej strony należy rozróżnić symetrię względem linii (budowa człowieka widzianego z przodu - linia pionowa: nos-pępek), od symetrii, względem płaszczyzny lustra, zachodzącej w każdej pozycji ustawienia człowieka przed lustrem, zawsze dającej symetrię odbicia. W drugim przypadku, asymetrię naszej wewnętrznej budowy, wyjaśnić możemy korzystając z wiedzy o specyfice ewolucji ssaków, wymuszającej nazbyt szybkie "wydłużanie" się przewodu pokarmowego, szybsze, niż powiększanie całego organizmu i w konsekwencji jego wewnętrzną desymetryzację... Ciekawym jest fakt, iż "nie przeszkadzało" to siłom ewolucji, czyli "naturalnemu porządkowi", który - z istoty rzeczy - powinien być "harmonijny", czyli określając językiem starożytnych - "symetryczny".
     Istnienie symetrii w otaczającym nas świecie wydaje się jednak niekwestionowalne, w świecie, który jest nam znany w przeważającej części, dzięki poznawczej aktywności naszego aparatu postrzegania wizualnego. Pomimo to, wydaje się niemożliwym rozstrzygniecie czy jest to symetria budowy elementów tego świata, czy też ich wyglądów, czy w końcu nie jest to li tylko symetria w naszych doznaniach wzrokowych? Wiedza, czy też węziej, doznania pochodzące z pozostałych zmysłów nie dostarczają nam doznań homologicznych do symetrii wizualnej. Oczywista - w tym kontekście - dualność wrażeń typu: cisza i jej brak, ciepło i zimno, itp. nie ma przecież nic wspólnego
z pojęciem symetrii.
     Błąd powyższego myślenia, prowadzący ad hoc do "kojarzeniowego" traktowania zagadnienia symetrii i dostrzegania powszechności jej istnienia, polega na utożsamieniu symetrii z podwójnością. Istotnie, podwójność jest jednym z podstawowych wyznaczników symetrii, lecz nie może jej zastąpić. Często jednak, jej dominacja redukuje, poprzez łatwość percepcyjną, inne aspekty zagadnienia symetrii. Trudno nie poddać się sile doraźnych doznań wizualnych, które kształtują nasze zachowanie w świecie, pomimo wiedzy, że nasza percepcja jest dość powierzchowna i dość "automatyczna", szczególnie percepcja wizualna, w której ponadto, funkcjonuje zjawisko redundancji danych wzrokowych.
     Otaczający nas świat dostarcza nam - można powiedzieć - symetrii w nadmiarze. Ów nadmiar, jaki współcześnie doświadczamy, łatwo dostrzec w konfrontacji z perspektywą historyczną, zwłaszcza tą odległą. "Widoki" jakie otaczały człowieka tysiące lat temu nie "serwowały" symetrii jako naczelnej zasady. Do czasów rzymskiej Via Appia nie było dróg wytyczanych według linii prostej. Te, jakie były, wiły się pośród wzniesień omijając naturalne przeszkody w terenie. Otaczająca człowieka przyroda nie wykazywała śladów jakichkolwiek porządków poza stochastycznymi. Dominował przypadek, czyli... naturalny porządek. W konfrontacji z tym stanem, architektura była sztucznie wytworzonym, zorganizowanym porządkiem przestrzennym już od początków jej powstania. Masowe pojawienie się obiektów architektonicznych spowodowało zdecydowane zmiany w treści "widoków". Obiekty te bowiem, wprowadziły regularność powtarzanych obłości, kąty proste i co wydaje się naturalne, a jest najważniejsze - choć często niedostrzegane - symetrię. Jeżeli jednak chcieć uwzględnić ilościowe proporcje w charakterze "widoków" jakich doświadczał człowiek, już we wcale nie tak zamierzchłej przeszłości, to naturalność stochastycznych "widoków" zdecydowanie dominowała w konfrontacji z porządkami "usymetrycznionymi" - będącymi pochodną przemian cywilizacyjnych. Jak zwykle w badaniu tego typu przemian, trudno wyznaczyć jakąś cezurę zmian. Dla tych, jakie zaszły w naszym kręgu kulturowym, istotnymi wydają się konsekwencje żywiołowego rozwoju miast w późnym średniowieczu. Doprowadziło to do zmian w "widokach" jakie otaczały ówczesnego człowieka. Zaczął dominować porządek geometryczny, często będący równocześnie porządkiem symetrycznym. Trudno go nie zauważyć stojąc w nawach kościołów romańskich, a nie sposób nie podjąć refleksji myślowej nad rodzajem doznań wizualnych we wnętrzu gotyckiej katedry. Powszechny rozwój urbanistyki przypieczętował dominacje "widoków" symetrycznych nad dotychczasowymi stochastycznymi. Pewne przesłanki do udowodnienia powyższej tezy wywieźć można z faktu powtórnego odkrycia perspektywy w malarstwie renesansu. Perspektywy geometrycznej, zbieżnej do punktu na linii horyzontu, której jedną
z głównych cech jest symetria. Jakże łatwo było ją dostrzec we wnętrzu katedry, jakże trudno stojąc w otwartym plenerze. Współcześnie jest czymś nadto oczywistym, że przechodzimy nad faktem doświadczania jej, do porządku dziennego, stojąc na miejskiej ulicy, w parku niekoniecznie klasycystycznym, czy nawet w lesie, którego regularność jest efektem zasadzenia go przez człowieka. Konkludując powyższe uwagi, stwierdzić można, iż powszechna asymetryczność widoków i skutek tego stanu - czyli brak funkcjonującego "mechanizmu dostrzegania symetrii", były cechami naturalnymi dla postrzegania człowieka sprzed powyżej opisanego przełomu; symetryczność zaś, dominująca obecnie, jest komponentem cywilizacyjnym - rodzajem modyfikacji jaka pojawiła się i umocniła w naszym doświadczaniu "widoków" wraz z rozwojem architektury i urbanistyki.
     Łatwość przejścia na "etap symetryczności widzenia" - jakie się dokonało, wynika z adekwatności symetrii jako narzędzia oraz metody opisu i porządkowania świata. Logiczność symetrii, daje poczucie kompletności racjonalizującej istnienie wszystkiego w świecie, który nas otacza, przyporządkowuje lewemu - prawy, tyłowi - przód, górze - dół, symuluje poczucie równowagi i świadomość harmonii. Symetria to dla intelektu człowieka metoda ujarzmiająca nieogarnialny chaos świata zewnętrznego, to sposób uporządkowania danych o tym świecie, ustanawiający zorganizowany system wewnętrznych zależności pomiędzy nimi. Udziela gwarancji dla wszelkiej ekwiwalencji, od najprostszej zasady działania wagi, jako przyrządu stwierdzającego równość ciężarów, do... równania E=mc2.
     W tym kontekście nie powinien dziwić nas fakt przeniknięcia i obecności idei symetrii w rezultatach wszelkiej ludzkiej aktywności dokonującej zmian cywilizacyjnych i tworzącej fakty kulturowe. Jeśli więc symetria jest tak wszechobecna, a nawet tam gdzie świat jej nie przejawia - wówczas intelekt ją tworzy, jeżeli jest powszechnie postrzegana i jako oczywisty fakt powszechnie rozumiana i akceptowana - to jest ona... stereotypem. Taka jest właśnie podstawa właściwego rozumienia przypisywanej Witkacemu konstatacji, iż symetria jest estetyką głupców..., pomimo, że symetria w sztuce zawsze istniała.
     Symetria jako reguła konstrukcji przedstawienia obrazowego, a więc w znaczeniu takim - jak ją dziś rozumiemy, ma w dziejach cywilizacji historię trwającą ponad 5000 lat! Znane są płaskorzeźby sumeryjskie z około 2500 r.p.n.e., także Babilończycy pozostawili po sobie przykłady - i tu rzecz interesująca - symetrii nie zwierciadlanej a obrotowej (przestrzennej), tj. takiej, która uzyskana zostaje jako wynik obrotu płaszczyzny obrazu w przestrzeni wokół centralnie umieszczonej osi pionowej. Ten rodzaj symetrii wydaje się czymś naturalnym, jeśli uwzględnimy jego korzenie tkwiące w garncarstwie, które jak powszechnie wiadomo, wytwarza bryły obrotowe. Jednak w przedstawieniach obrazowych przykładów symetrii zwierciadlanej jest więcej, choć w wielu zachowanych ze świata antycznego, jak i późniejszych, nie jest to symetria lustrzana, tj. lewa część od razu nie jest tożsama z prawą.
     Jednym z najsłynniejszych przykładów symetrii zwierciadlanej jest bizantyjska patena z przedstawieniem Eucharystii, na której centralnie umieszczona jest podwójna postać Chrystusa wśród uczniów, podającego równocześnie: na prawo chleb, a na lewo nalewającego wino. Przykład ten sygnalizuje tworzącą się konwencjonalność przedstawień obrazowych polegającą na dominacji zasady budowy formalnej (symetria) nad zasadą naśladownictwa natury. Ta druga jednak ostatecznie zwyciężyła w całej nowożytnej historii sztuki w kręgu cywilizacji chrześcijańskiej. Interesującym jest fakt zachowania się przedstawień dwugłowych ptaków czy zwierząt, zwłaszcza w heraldyce, występujące jeszcze w XX wieku, stanowiąc główny element znanych cesarskich herbów i pieczęci.
     Powszechnie znane z historii sztuki nowożytnej obrazy, w zdecydowanej większości, są jednak skomponowane asymetrycznie - nawet portrety, w których pionowa oś symetrii obrazu, a nie portretu, przechodzi przez oko (lewe, lub prawe - tu nie ma reguły) portretowanej osoby, a nie przez nos, co wydawałoby się oczywiste i w praktyce, większość oglądających, tego nie dostrzegając, tak każdy portret postrzega. Tę swoistą grę z odczuciem symetrii dostrzegamy nieomal u wszystkich portrecistów: od da Vinciego, poprzez Rubensa, do Cézanne'a.
     Sztuka i symetria w wielości jej form, są - rzec można - od dawna i na zawsze, na siebie skazane... Architektura - tu zbieżność jest z natury rzeczy oczywista, rzeźba - tu z kolei, zwłaszcza w klasycznej, analogia z symetrią postaci ludzkiej wydaje się być pierwszoplanowa, malarstwo - no, tu właściwie najwięcej odstępstw, ale grafika..., przecież wystarczy dostrzec w procesie drukowania oś symetrii jaka faktycznie występuje wzdłuż każdej krawędzi matrycy na jej styku z papierem..., tak, ale to "symetria procesu" powstawania obrazu jednak symetria lustrzana, choć nie symetria w obrazie. W tym kontekście nie sposób jednak nie wspomnieć o dekalkomanii stosowanej masowo w osiemnastowiecznej Anglii, jako o metodzie mechanicznego przenoszenia obrazów w procesie zdobienia ceramiki, którą później już w latach 30. XX wieku, ze względu na automatyzm procesu, stosowali surrealiści głównie - O. Dominguez.
     Wszędzie tam, gdzie sztuka styka się z użytkowością, bądź przyjmuje jako pierwszoplanowe funkcje dekoracyjne, symetria jest najczęściej naczelną regułą organizującą wszelkie porządki estetyczne. Klasycystyczne meblarstwo, secesyjne bramy, ceramika Bauhausu to obszary, gdzie można znaleźć paradoksalne przykłady, w których prymat symetrii wchodzi w oczywisty konflikt z funkcjonalnością, np. naczynie do zaparzania kawy z dwoma dzióbkami...
     Całość powyższych uwag dotyczy w przeważającej części symetrii, której najróżnorodniejsze przejawy możemy percypować wizualnie. Czy jest ona naturalna, tj. istnieje jako cecha budowy różnych form otaczającego nas świata, czy też jest "sztucznie" przez człowieka wytworzona, tzn. we wszelkich przejawach sztuki i techniki - zawsze jest zjawiskiem fizycznym, mającym swą materialną bazę istnienia.
     Wspomniana powyżej w tekście dualność, jako racjonalna i praktycznie weryfikowalna metoda opisu świata, pozwala symetrii "zarządzać" również intelektem, zawłaszczać organizację danych pochodzących z innych zmysłów, powodując szukanie "par", bądź też elementów "do pary", i skutkując swoistą satysfakcją w momencie ich odnalezienia.
     Język - najdoskonalszy, mocą długiej i niewyobrażalnie skomplikowanej ewolucji, system komunikacji, jako znakomity twór intelektu również zawiera w swej materii wiele form logicznej symetrii.
W formach rzeczowników nazywa "przeciwstawne sobie przedmioty" i zjawiska, podobną analogię spotkać można w nazewnictwie czynności i procesów, lecz najbardziej, idea symetrii logicznej czytelna jest w systemie opisywania cech i własności elementów otaczającego nas świata. Przymiotniki jakościowe i relacyjne, czy determinacyjne i subiektywne oraz przysłówki są to nazwy owych cech i własności rozróżnialnych przez ludzki aparat postrzegania, odbieranych przezeń jako wyraźnie zróżnicowane, i finalnie sklasyfikowane przez intelekt. Neokantowsko interpretowany charakter języka, warunkujący istnienie rzeczy i zjawisk dla społecznej świadomości rygorem ich nazwania, uwierzytelnia powyższą tezę. Racjonalnie uzasadniony dualizm form językowego opisu świata, na poziomie słów, wydaje się - w kontekście powyższym - czymś oczywistym.
     Poziom wypowiedzi również nie jest od dualizmu/symetrii wolny! Przejawy tego zjawiska należy rozpoznać zarówno w organizacji rytmicznej (zestrojów akcentowych) wypowiedzi, a zwłaszcza w konstrukcjach rymowanych. W obu tych przypadkach mamy przecież do czynienia z powtarzalnością tożsamych elementów dźwiękowych, czyli "symetrią punktów na osi czasu" trwania wypowiedzi. Zauważyć jednak należy, że organizacje te są elementami uporządkowania naddanego w tekście, które przesuwa jego funkcję z pola informacji na pole oddziaływania estetycznego, czyli literatury jako sztuki słowa. Tu nie sposób nie wspomnieć o poezji wizualnej, konwertującej zawartość literacką do specyficznie zorganizowanej graficznej formy. W niezwykle bogatej ilości przykładów w całej historii spotykamy także układy symetryczne tworzone już przez Teokryta, potem przez wielu innych, aż do Theo van Doesbuerga. Tu wracamy jednak raczej do obrazu...
     Interesującą w materiale języka symetrią jest postać, chyba przypadkowo powstałych słów, które zarówno w formie ortograficznej jak i w fonetycznym brzmieniu zachowują tożsamość przy czytaniu czy wypowiadaniu ich w obie strony. W języku polskim sławetny kajak jest tu właściwym przykładem. Palindromy, bo tak się te słowa nazywają, nie są zjawiskiem masowym, choć występują w wielu językach.
     Zdecydowanie logiczną symetrię wykazuje forma literacka określana często jako raki, którą uprawiano już w antyku. Urok zdań czy nawet większych form wypowiedzi, które brzmią w obie strony tak samo, eksploatowany był przez wieki, czasem przypisywano im nawet magiczną siłę. Raki w polszczyźnie pisał już Kochanowski, mistrzem był Tuwim.

 
Palindrom (palindromos) biegnący na powrót...
w obrazie fotograficznym?
 
     Wykorzystując symetrię, Tomasz Mażewski przekracza poziom znaczeń doraźnych jakimi zawsze obciążona jest fotografia na skutek referencji ikonicznej danego obiektu. Autor znajduje obiekty realne, których przetworzone obrazy stają się realistycznymi abstrakcjami. Obiekty te utraciły - na skutek przemian cywilizacyjnych - funkcjonalność, która była powodem ich powstania, utraciły też - jeśli kiedykolwiek je posiadały - znamiona samoistnego piękna. Mażewski symetryzując ich obrazy reestetyzuje obiekty na nich przedstawione, przesuwając ich istnienie z bytu realnego - o czym zaświadcza ich sfotografowanie, w byt sztuki - o czym zaświadcza ich obraz. Traktuje je, jako obiekty przestrzenne, świadomie ukształtowane, będące z przestrzenią w zorganizowanych relacjach. Symetria w kontekście całości powyższych uwag staje się synonimem: proporcjonalności, czyli zbudowania w sposób, który daje przyjemność wizualną podczas percepcji, czyli współmierności, czyli... symetrii.
 
Stefan Czyżewski, Łódź, marzec 2006
 
wydruk komputerowy 60 x 150 cm
 
wydruk komputerowy 60 x 150 cm
 
wydruk komputerowy 60 x 150 cm
wydruk komputerowy 60 x 150 cm
 


Wystawa zrealizowana w ramach
PROGRAMU OPERACYJNEGO
"Promocja Twórczości"

Patronat medialny:

 
Copyright ©2006 Galeria FF ŁDK, Tomasz Mażewski, Stefan Czyżewski.