Read English

 

 

Zygmunt Rytka
 
 
 
 

     Projekt PhotoMemory powstał w trakcie moich studiów na Wydziale Operatorskim w PWSFTviT w Łodzi. Jednym z pierwotnych pomysłów była realizacja filmu. Chciałem rejestrować różne przypadkowe wypowiedzi ludzi skierowane wprost do kamery - do widza. Ze względu na ograniczenia techniczno-ekonomiczne w owym czasie ten pomysł nie miał szans realizacji. Następnie rozpatrywałem wersję, w której aparatem fotograficznym miałem rejestrować codziennie inną osobę, co również powodowało wiele komplikacji organizacyjnych. I tak stopniowo postanowiłem aparat skierować na siebie.

     Projekt rozpocząłem 17 lipca 1977 roku w dniu moich urodzin. Zamiłowanie do techniki i matematyki, struktura projektu oraz zbieżność wielu siódemek tego
dnia (1977.07.17 i fakt, że ukończyłem 27 lat) prawdopodobnie w sumie go "uruchomiły". Nie miał on wówczas tytułu. W ciągu prawie 4 lat robiłem sobie codziennie aparatem exakta autoportret. Powstałe zdjęcia były sukcesywnie eksponowane w postaci plansz-kalendarzy wzorowanych na tygodniowym
układzie dni w miesiącu.

     Po wielu latach postanowiłem powrócić do projektu. Podświadomie poszukiwałem jakiegoś pretekstu, wydarzenia, daty. W końcu, odrzucając różne
kataklizmy, katastrofy i inne dramatyczne wydarzenia absorbujące media, uznałem, że najlepszym początkiem będzie znowu data, numerki. Drugą (2) część projektu postanowiłem rozpocząć 2 lutego 2002 roku
(co można zapisać: 02.02.02).

     Teraz projekt realizuję aparatem cyfrowym i w sposób oczywisty dla dzisiejszych mediów i moich zainteresowań prezentuję go m.in. także w Internecie. Dopiero w roku 2002, po 25 latach mogłem wrócić do pierwotnych źródeł pomysłu. Aparat cyfrowy umożliwił rejestrację prawie każdego spotkania, krótkiej wypowiedzi, zarówno w postaci filmu, jak i całkiem nowego medium, jakim jest funkcja "voice" rejestrująca zdjęcie i towarzyszący mu dźwięk. W sumie jednym ze źródeł pomysłu jest moja nieśmiałość w kontaktach z ludźmi, co razem ze wspomnianymi realiami techniczno-ekonomicznymi spowodowało zwrócenie aparatu fotograficznego na siebie samego. Dzięki współpracy z Michałem Silskim, który łączy w sobie liczne talenty artysty, technika i programisty, projekt istnieje w wersji multimedialnej i w Internecie. Z okazji 30. rocznicy narodzin PhotoMemory uruchomiona zostanie nowa funkcjona programu, która - zarówno lokalnie jak i w Internecie - umożliwi widzom tworzenie swoich prywatnych PhotoMemory, a dzięki sieci zasoby wszystkich PhotoMemory będą mogły ze sobą współpracować.
Może to jest jakiś sposób na rozwiązanie problemów komunikacyjnych, jakie mam ze światem.

     PhotoMemory 1977-2007 powstaje w trzydziestolecie istnienia projektu. Zawieram tu dokumentację dwóch dróg: własnej (poprzez robienie autoportretów) i drogi, jaką w tym okresie przebyła fotografia - od klasycznej po cyfrową i istniejącą wirtualnie.
To rodzaj pamiętnika, w którym "zapisuję" fotograficznie to, co mnie dotyczy. Z czasem zacząłem dodawać inne materiały poza autoportretem - krótkie urywki codziennego życia, fragmenty spotkań z ludźmi, wydarzeń. Fragmenty, bo trwające tyle, na ile pozwala rozwijająca się technologia: z początku tylko zdjęcia, potem ujęcia kilkusekundowe, wreszcie coraz dłuższe piki audio-wideo. Krótko mówiąc, PhotoMemory ukazuje, co działo się ze mną i z medium przez te kilkadziesiąt lat. Na wystawie pokażę przekrój projektu z lat od 1977 do dziś, wraz z najnowszą wersją internetową oraz kolejne wersje PhotoMemory w postaci multifotografii i interaktywnej wersji filmowej.

 

Józef Żuk Piwkowski, 2007

 
ARCHIWUM WSPOMNIEŃ ŻUKA PIWKOWSKIEGO
 

     Jak zobrazować czas?
     Problem chyba tak stary jak sama sztuka. Desperackie próby uchwycenia tego, czego ze swojej istoty uchwycić nie można - zwłaszcza w operującej tak statyczną formą dziedzinie jak twórczość plastyczna - spędzały sen z powiek pokoleniom artystów. Od zawieszających czas jak eksponat w formalinie symultanicznych scen ze średniowiecznych obrazów, po przypominające cykl quasi-filmowych klatek impresje Giacomo Balli i rozbijające czasoprzestrzenną statykę przedstawienia prace kubistów - uderza uporczywość wysiłków dążących do przeskoczenia dwóch lub trzech wymiarów, jakimi dysponuje plastyka. Nie bez kreowania ułudy: ani kubistom ani futurystom nie udało się całkowicie wydestylować esencji czasu. Ich działania to bardziej wykrawanie kawałka z fikcyjnej czasoprzestrzennej ciągłości. Zasada pars pro toto zdaje się być jednak nieodzowną ofiarą złożoną na ołtarzu, jaki stanowi dążenie do przechwycenia istoty czasu i zamknięcia go w wizualnej klatce. Jest on bowiem modelem wyjątkowo niewdzięcznym do fotografowania - permanentnie ukrywa swoje oblicze za grubą woalką zdarzeń, na których odciska swoje piętno. Jak detektywi przybyli na miejsce zbrodni tuż po ucieczce wyjątkowo zwinnego złoczyńcy, jesteśmy zdani na fotografowanie jedynie jego odcisków palców. Nigdy jego samego.

     W owe poszukiwania wizualnego ekwiwalentu czasu wpisuje się cykl PhotoMemory Józefa Żuka Piwkowskiego. Proces fotografowania w regularnych odstępach twarzy artysty to nie pozbawiona nuty romantyzmu, ale zarazem naznaczona awangardową, konceptualną wręcz metodycznością próba uchwycenia owych odcisków, jakie zostawia on na powierzchni rzeczywistości. Piwkowski podjął ją jako młody artysta jeszcze w latach siedemdziesiątych i powrócił do niej ćwierć wieku później, kontynuując rozpoczęty rytm poszukiwań, zastępując jednak tradycyjną fotografię analogową techniką cyfrową. Seria autoportretów ukazuje twarz artysty w rozmaitych, przeważnie codziennych sytuacjach - na ulicy, w samochodzie, w mieszkaniu czy pracowni. Uderza bezpretensjonalny, migawkowy charakter większości ujęć - jakże daleki od archetypicznych wyobrażeń kryjących się za utrwaloną w tradycji formą artystycznego autoportretu. Autor nie ukazuje się na nich jako twórca, nie zaznacza w nachalny sposób swojego artystycznego statusu. Unika wszelkich wizualnych ozdobników mogących zmącić czytelność powziętej koncepcji. Zestawione z autoportretami, jakie nagminnie pojawiają się w historii sztuki, prace Piwkowskiego ujawniają zasadnicze przesunięcie znaczeniowe - artysta nie rości sobie prawa do odgrywania wiodącej roli w owym teatrze czasu. Użycza jedynie swojej fizjonomii czyniąc ją obiektem badań, jak naukowiec, który zarazem na zimno i z ukrytą ekscytacją poddaje obserwacji osobliwą roślinę, metodycznie rejestrując fazy przemian. Strategia Piwkowskiego to właśnie zaznaczenie owej rejestracyjnej roli fotografii - fotografii, która porzucając tradycyjnie z nią wiązane niemal od początków istnienia walory estetyczne, zaprzęgnięta zostaje w pole działań konceptualnych. Indywidualna, estetyczna wartość poszczególnych zdjęć odsunięta zostaje w cień przez intelektualną refleksję, jakiej dostarcza cykl. Przychodzi na myśl chociażby strategia artystów związanych ze szkołą düsseldorfską, zwłaszcza Ernsta i Hilli Becherów - o ile jednak tworzone przez nich cykle skłaniały do refeksji dotyczącej wizualnej różnorodności miejsc i przedmiotów znajdujących się w określonym zbiorze semantycznym, o tyle seria Piwkowskiego skupia się na jednym "przedmiocie" - twarzy artysty, poszerzając za to spektrum swojej uwagi o dodatkowy wymiar czasu. I to on właśnie staje się głównym bohaterem cyklu.

     O tym, jak silne jest dążenie artysty do tego, by ocalić od zapomnienia codzienne, czasem banalne wydarzenia, świadczy towarzyszący fotografiom internetowy interaktywny projekt PhotoMemory. W olbrzymim, liczącym setki podstron kalendarzu, rozpoczynającym się w roku urodzin Piwkowskiego, a sięgającym głęboko w przyszłość, umieszczony jest oprócz autoportretów szereg migawkowych zdjęć oraz filmów rejestrujących bardziej lub mniej znaczące wydarzenia z życia artysty: rodzinną wigilię, wernisaże, podróże. Tym, co najbardziej rzuca się w oczy w tym osobliwym wizualnym pamiętniku jest nobilitacja czasem pozornie mało istotnych codziennych czynności i zdarzeń, stanowiących wyłowione z rozległych jak ocean przestrzeni minionego czasu punkty orientacyjne, porządkujące przytłaczającą otchłań przeszłości. Jego wartość nie zawsze zasadza się na doniosłości samych rejestrowanych zdarzeń. Najistotniejszym elementem zdaje się być to, co zazwyczaj skłonni jesteśmy uznawać za zbyteczne i pomijać przy oglądaniu cyfrowych fotografii i zapisów wideo: ledwie dostrzegalne w prawym dolnym rogu cyfry - daty, godziny i minuty - w beznamiętny sposób wyznaczające rytm artystycznej opowieści Piwkowskiego. Opowieści, którą określić można nie tyle jako swobodną twórczą kreację, co próbę niemal archiwistycznej dokumentacji, stworzenia internetowej bazy wspomnień. Owa baza permanentnie się zresztą rozrasta, powodując, że projekt ma charakter do głębi procesualny, a każda odsłona jest jedynie kolejną z faz jego tworzenia. Ma on zresztą w przyszłości stanowić rekonstrukcję pamięci nie tylko indywidualnej, ale także zbiorowej, poprzez zaanektowanie do swojej wirtualnej bazy fotografii, filmów i wspomnień pochodzących z poza archiwum samego artysty. Ta uderzająca swoją prostą, a zarazem do głębi przemyślaną koncepcją rekonstrukcja przeszłości przypomina silnie naznaczoną estetyką wzniosłości strategię awangardową. Strategię, która docierając do punktu zetknięcia z Niewypowiedzianym, zarazem w swojej bezkompromisowości dochodzi do ściany w utopijnym dążeniu, aby pochwycić, opisać i zatrzymać to, czego do końca pochwycić, opisać i zatrzymać się nie da.

     Olbrzymie wizualne archiwum Piwkowskiego pozbawione jest jednak tak daleko posuniętej dogmatyczności, a zarazem także takiej konsekwencji, jaką spotkać można w większości działań awangardowych. Projekt rozpoczęty w 1977 roku, następnie na wiele lat odłożony na artystyczny strych, odradza się jak feniks z popiołu na początku nowego stulecia. I tym razem także nie cechuje go taka metodyczność, jakiej moglibyśmy się spodziewać po równie przemyślanej konceptualnie pracy. Podstrony poświęcone niektórym dniom są zupełnie puste, inne zapełnione są zdjęciami, filmami, nagraniami dźwiękowymi - tak jakby artysta pragnął zrekompensować nimi luki w dzienniku lub poczuł irracjonalną potrzebę zarejestrowania jak największej ilości informacji. Tym samym konceptualny projekt nabiera zaskakująco humanistycznego zabarwienia, upodabniając się do rzeczywistego intymnego dziennika, w nierównomierny, pozbawiony zimnej kalkulacji sposób wypełnionego wspomnieniami. Nieprzypadkowo w tle wielu autoportretów możemy dostrzec lustro - fotografie z cyklu PhotoMemory stanowią naznaczone osobistą perspektywą, ale możliwie pozbawione ingerencji artysty odbicie aktualnej chwili,
przejmując poniekąd stendhalowską funkcję powieści.
Cyfrowa, powstająca dwieście lat później wersja realizmu ma jednak charakter do głębi demokratyczny i interaktywny. Internet daje praktycznie nieograniczoną możliwość podzielenia się własnymi wspomnieniami z przechadzki po gościńcu. Każda perspektywa nosi na sobie piętno indywidualizmu - mimo, że mamy do czynienia z pozornie beznamiętną rejestracją - co daje możliwość zajrzenia w głąb w praktycznie nieograniczoną ilość odmiennych punktów widzenia rzeczywistości, osobistego odbioru rytmu, jaki wyznacza czas, toku wspomnień - zawsze osobistego, nawet jeśli dzielonego z innymi. Cykl PhotoMemory to odchodząca w zapomnienie rzeczywistość pochwycona przez Piwkowskiego. Ilość zarejestrowanej przez artystę intymnej przeszłości jest trudna do ogarnięcia - a i tak stanowi jedynie niewielki wycinek w olbrzymiej otchłani wspomnień. Podobnie jak ukazujące zaledwie cząstkę przestrzeni kosmicznej zdjęcia z teleskopu Hubble'a uświadamia jedno: przygniatający rozmiar tego, co nigdy nie miało zostać utrwalone.

 

Gabriela Jarzębowska, 2007
tłumaczenie: Maciej Świerkocki

 
 
Zobacz także:
Projekt PhotoMemory
Galeria 2b

Ważniejsze realizacje
 


Wystawa zrealizowana w ramach
PROGRAMU OPERACYJNEGO
"Promocja Twórczości"

 
Copyright ©2007 Galeria FF ŁDK, Józef Żuk Piwkowski, Gabriela Jarzębowska