Fotografia jest znakomitą iluzją (imitacją) przestrzeni trójwymiarowej, ukazaną na płaskim obrazie. Z tego powodu ulegamy silnej sugestii, że poprzez fotografię kontaktujemy się z realnym światem. W dzisiejszych czasach popularność fotografii, jako cyfrowego medium, utwierdza jeszcze bardziej w tej "wiarygodnej imitacji". Adam Mazur uważa, że "zwykłe widzenie rzeczywistości" dało nowy impuls do rozwoju młodej fotografii. Ale, moim zdaniem, fotografia dzisiaj jest nadal tak różnorodnym medium, że trudno dać jednoznaczną i precyzyjną definicję tzw. nowego kierunku. Dzisiejszy obraz fotografii to przede wszystkim różnorodność i sięganie do innych mediów, tych tradycyjnych, historycznie uwarunkowanych, jak malarstwo czy rzeźba, ale także bardzo współczesnych, jak wideo, instalacja i montaż komputerowy. Suchy dokument jest znany z historii fotografii, wspomnę tu tzw. szkołę dusseldorfską Becherów - Thomasa Ruffa, Candidę Hfer, Thomasa Strutha czy Andreasa Gurskiego. Nurt w fotografii, który można określić jako banalny i nudny, dzisiaj kontynuowany bardzo chętnie przez młodych fotografów, zapoczątkował w latach 70. XX wieku Stephen Shore w swoich pamiętnikach snapshotowych. Także "nowy dokumentalizm" jest tylko kontynuacją wcześniejszych tendencji, być może zapomnianych przez młode pokolenie artystów. Historii fotografii i nowych tendencji w jej rozwoju raczej nie doszukiwałbym się w programach imprez artystycznych czy w tematach nadawanych przez kuratorów wystaw, ale w sztuce konkretnych twórców, w indywidualnościach, osobowościach artystycznych, które nie ulegają żadnej modzie, ani za nią nie podążają. A może cała ta działalność kuratorów i twórczość fotografów tworzą dwa, zupełnie odrębne światy, które żyją autonomicznie i niezależnie od siebie?
Jednym z tych ciekawych młodych artystów, z którymi miałem kontakt jako ich nauczyciel, jest Remigiusz Biernacki. Jego twórczość kształtowała się bardzo indywidualnie i samodzielnie. Byłem dla niego jedynie drogowskazem i z uznaniem obserwowałem jego rozwój. Remigiusz Biernacki jest artystą, który znalazł swój indywidualny obszar w fotografii. Duże znaczenie miało jego wcześniejsze wykształcenie. Studiował architekturę na Politechnice Gdańskiej, na której poznał malarstwo, rysunek i rzeźbę. W jego dotychczasowym dorobku widzę wpływ właśnie tych sztuk plastycznych. Biernacki w swoich inspiracjach, prezentowanych na wystawie fotografiach, sięga do malarstwa, np. Picassa czy do Ostatniej wieczerzy Leonarda. Ale nie tylko obrazy plastyczne są dla niego wyjściem do koncepcji obrazu fotograficznego. Inspiracją jest także muzyka. Biernacki często wykonuje szkice swoich pomysłów, co niewątpliwie jest metodą bardzo skuteczną w przypadku powstawania przyszłych fotografii. Szkic jest pierwszą notacją pomysłu. Niewielu fotografów pracuje w ten sposób. To podczas wykonywania szkicu rodzi się koncepcja przestrzeni planu fotograficznego i pierwsze myślenie o kształcie i formie budowanych inscenizacji.
Każdy z nas zdobywa i nosi w sobie mniej lub bardziej indywidualną wizję świata. Bogactwo wizji jest uzależnione od naszej wyobraźni. Bez wyobraźni wizja nie miałaby kształtu i perspektywy, widzielibyśmy tylko odseparowane obrazy przedmiotów bez kontekstu tła, odległości i sąsiedztwa. Artyści, tacy jak rzeźbiarze, architekci, niektórzy fotografowie i operatorzy filmowi, którzy nie mieliby ukształtowanej wyobraźni przestrzennej, nie osiągaliby zbyt oryginalnych rezultatów. Myślenie przestrzenne w fotografii jest nierozłączne i niezbędne w konstruowaniu inscenizacji. Indywidualną cechą osobowości twórczej Biernackiego jest rzadko spotykana wśród młodych fotografów bogata wyobraźnia przestrzenna. To w niej upatruję źródło jego indywidualności artystycznej. W myśleniu i posługiwaniu się przestrzenią jak tworzywem. Widzę tu paralele z twórczością Sandy Skoglund, fotograficznymi instalacjami Sandry Stark i zabawą z perspektywą Zeke Bermana. Podobnie jak u wymienionych artystów, przestrzenne obiekty wykonane przez Biernackiego są wydobyte z jego wyobraźni. Przez ustawienie ich na planie fotograficznym, Biernacki nadaje im byty realne. Wyobraźnia i fotografia Biernackiego egzystuje i karmi się przestrzenią.
Na wystawie w Galerii FF, Remigiusz Biernacki pokazuje kilka serii fotograficznych. Prawie każda z tych serii ma swój początek w zafascynowaniu jakimś konkretnym dziełem sztuki. Seria pt. Picasso jest inspirowana obrazami i rysunkami Picassa z okresu kubistycznego. Transformacja przestrzeni w inscenizacjach Biernackiego wychodzi z przestrzeni charakterystycznej dla kubizmu, w której Picasso odrzucił klasyczną formę perspektywy po to, by dokonać analizy i ukazać obiekt w stereomertycznej strukturze. Fotografia, która jest ewidentnym przykładem perspektywy zbieżnej, w zderzeniu z tą kubistyczną przestrzenią obrazów Picassa tworzy u Biernackiego ciekawą relację pomiędzy tym, co zostało przetworzone w wyobraźni Picassa, a realnością planu fotograficznego i w ostateczności z iluzją perspektywy w fotografii. Biernacki nie ukrywa elementów montażowych - sznurków, surowej powierzchni wyciętych z tektury płaszczyzn oraz sztucznego, studyjnego światła. Powoduje to dziwne zderzenie dwóch realności, tej z przestrzeni koncepcyjnej, wręcz abstrakcyjnej i wyliczonej matematycznie, z przestrzenią realną w zbudowanym fotograficznym obiekcie, który później ukazany jest w iluzji typowej dla fotografii. Wydawałoby się, że fotografia nie jest w stanie konwersować z obrazem abstrakcyjnym, właśnie z powodu tej mechanicznej nachalności medium. A jednak okazuje się, między innymi na przykładzie fotografii Biernackiego, że posiada ona niesłychaną posłuszną uległość na wszelkie transformacje, które pozwalają przenieść fotografowaną konstrukcję w obszar wyobrażonej przestrzeni artystycznej.
W kolejnej serii pt. Postacie Biernacki posługuje się podobną metodą w budowaniu inscenizacji, jak w serii Picasso. Ale to tylko jedyna zbieżność, gdyż inspiracją była Ostatnia wieczerza Leonarda. Biernacki już nie stosuje metody podobnej do pastiszu, jak w serii "Picasso". Inspiracja Ostatnią wieczerzą przybrała formę studium poszczególnych postaci apostołów, których autor przedstawił na osobnych fotografiach. Biernacki konstruuje człekokształtne papierowe formy, podwieszone na sznurkach jak marionetki. Papierowe figury zaplątane w sznurki, zastygłe w ekspresyjnym ruchu, jakby w geście bezsilnego współuczestnictwa w tragicznym finale. Dramatyzm podbija czarne, bezkresne tło-otchłań, w którym umieścił autor swych bohaterów. Seria składa się z siedmiu fotografii, jest nieskończona. Namawiałbym autora do pełnego zakończenia tej serii, tj. do trzynastu fotografii.
Seria Requiem z 2007 roku inspirowana jest mszą żałobną Mozarta, dziełem otoczonym legendą i tajemnicą. Muszę przyznać, że trzeba mieć dużo odwagi, żeby zmierzyć się z tak wielkim utworem muzycznym i z tak poważnym tematem, jakim jest śmierć. Uważa się, że to trudny temat, którego generalnie obecnie unikamy. Biernackiemu nie chodzi o dosłowne ilustracje czyli tzw. wizualizacje utworów muzycznych. Artysta inspiruje się Requiem w celu zbudowania obiektów przestrzennych bardzo bogatych w znaczenia i symbole. W tej serii emanuje klimat bezsilności, tajemnicy i grozy. Pomaga w tym maska-raster nałożona na obraz-fotografię, która zaciera realność fotografowanych obiektów, nadając obrazom dystans i uczucie niepewności u widza. Zawieszone elementy podobne raz do schodów, drabin, innym razem pustych ram okiennych czy balansujących huśtawek, mają ukryte symboliczne i podświadome skojarzenia. Nastrój chwili, przemijalności i nietrwałości w tych fotografiach Biernackiego koresponduje z naszymi odczuciami eschatologicznymi.
Pomysł do serii Siesta pisanej przez (i), powstał w trakcie podróży autora, w czasie przerwy i oczekiwania na kolejne etapy przemieszczania się. Tytuł serii nawiązuje do płyty Milesa Davisa Siesta i również do przerwy = sjesty. Tytułowa Siesta Davisa składa się z 10 kompozycji; również seria Biernackiego zawiera 10 fotografii, które są najbardziej "graficzne" w porównaniu z poprzednimi. Fotografie przypominają szkic, kreślony nerwowym gestem ręki. Moim zdaniem te fotografie prezentują stan zawieszenia, może refleksji nad banalnymi i mało istotnymi fragmentami naszego życia. Autor, szkicując pomysł, był w stanie oczekiwania i narzuconej bezczynności. Może dlatego ten cykl wydaje się najbardziej lekki i niefrasobliwy w swoim nastroju. Jest to po prostu ślad po podróży, w której napotykamy różne chciane lub niechciane przypadki.
Ostatnimi pracami, których zakończonych jeszcze nie widziałem, a które zamierza pokazać Biernacki w Galerii FF, jest seria pt. Sen. Nie wiem, jak będzie wyglądał finał jego pracy. Jedno mogę powiedzieć po rozmowie z autorem: będzie to próba wyjścia z płaszczyzny obrazu fotograficznego w kierunku collage'u lub assemblage'u. Inspiracją był w tym przypadku rysunek córki autora. Zamiarem Biernackiego było wyjście poza płaski obraz, być może dlatego, że sam sen jest pewnego rodzaju collage'em pamięciowym. Możliwe też, że autor dojrzał do konfrontacji w swojej twórczości z innym medium - instalacją.
|