Read Englishodstęp
 
transgresja
 
fotografia
 
Magda Hueckel - autoportret obsesyjny 12
 
fotografia
 
Magda Hueckel - autoportret obsesyjny 15
 
fotografia
 
Magda Hueckel - autoportret obsesyjny 10
 
fotografia
 
Magda Hueckel - autoportret obsesyjny 11
 
Obsesyjny exodus
 
Jestem, istnieję, żyję. Trzy słowa, z których żadne nie przybliża nas do tajemnicy naszej egzystencji. Ja i moje ciało, świat i moja w nim rzeczywistość. Wiekuiste lekcje ciemności1. Ciało jest wizualnym świadectwem naszego jestestwa, pomostem między duchowym wnętrzem a zewnętrznym światem materialnym. Wyjątkowo zdarza się człowiekowi nawiązać nić porozumienia z jednostkowym (innym) wnętrzem i aż dziw bierze ile zbiorowych szaleństw, ideologii oraz utopii zdobywało przez wieki nasze zaufanie. Wierzący i laicy jednako, przerażająco osamotnieni błądzimy po niewidzialnych rusztowaniach konstruowanego w morderczym wyścigu nacji i pokoleń diabelskiego sarkofagu życia. W świecie współczesnym śmierci nie grozi bezrobocie, choć jej istnienie i aktywność wstydliwie skrywamy w "później" lub "gdzie indziej". I o ile w ogóle zaprzątamy sobie nią głowę, to wówczas, gdy jest katastroficzna albo wielka. W czasach tryumfującej apologii młodości, kultu ciała, urody i seksualności śmierć - która towarzyszy każdemu od narodzin - została ukryta w przestrzeni przemilczenia i chyba jedynie sztuka potrafi stawać z nią twarzą w twarz. A jeśli coś nowego pojawiło się w tej materii to fakt, że do rozważań o niej coraz częściej i śmielej przymierzają sie młode kobiety. Wprawdzie wiek XXI przepowiadano epoką kobiet, tym niemniej zaskakujące wydaje się odwracanie przez płeć piękną roli zwierciadła i kierowanie go nie ku narcystycznej próżności lecz w nieunikniony koniec własnego istnienia.
      Autoportrety obsesyjne Magdy Hueckel wydają się zgaszone, tak jakby uszło z nich prawie całe światło a pozostał bezbrzeżny, spopielały cień smutku. I choć są to nałożenia fragmentów jej ciała i rozkładających się roślin czy też owoców, skojarzenia z gasnącą duszą nie dają się łatwo i bezboleśnie przepędzić. W jakiś sposób jej prace przypominają ilustracje tajemniczych chorób z pamiętnika emerytowanego dermatologa. W warstwie wizualnej obsesje zdają się koncentrować na kruchości powłoki zakrywającej pulsującą pod nią świadomość życia i nieustannym procesie obumierania. Młode, piękne ciało artystki pokryte szpetnymi plamami i zmarszczkami gnijących owoców przywołuje na myśl starość, a więc zarazem pewną mądrość. Owoc wszakże skrywa nasiona i podobnie jak kobieta jest przechowalnią dla przyszłego życia. Warzywo może też tu oznaczać człowieka, żyjącego w sensie biologicznym, ale bez możliwości kontaktu z naszym światem - wegetującego. Ponure i prawdziwe do bólu zarazem...
      Georgia Krawiec w swoim EXodusie używa zupełnie innej, ironiczno szyderczej tonacji nieco surrealnego utworu żałobnego. To, co przede wszystkim łączy obie artystki to pewna doza szaleństwa i objawienia śmiertelności ze wszystkimi mogącymi jej towarzyszyć lękami czy obsesjami. Obie też konsekwentnie posługują się mroczną techniką low key2 przynależącą nastrojowo do gatunku nokturnów. Fakt posłużenia się przez Georgię kamerą otworkową jest w tym przypadku tyleż zabiegiem teatralizującym powagę śmierci co sugestią powrotu do źródeł istnienia tak człowieka, jak i obrazu. W swej istocie może to być wręcz rodzaj performance zniewolonego przez powłokę rewolucyjnego ducha, albo rodzaj Księgi niewysławianych, niemych pytań... Bo fotografia to ze swej natury wiekuista niemowa; każdy zamiar krzyku zmienia i tak w brzemienną brakiem ciszę.
      Życie naszych ciał sprowadza się do nieustannego, jednoczesnego obumierania i restytucji tkanki. Pytania - czy ciało jest przytułkiem czy więzieniem dla Ducha? czy istniejemy wyłącznie jako sztafeta pokoleń? a może śmierć ciała to wyzwolenie ku istnieniu pełnemu, w najwyższej nieśmiertelnej formie? - zdają się być fundamentalne dla obu artystek. Zamieszkująca ciało Świadomość przestaje istnieć dla żywych w jednej chwili; podczas kiedy ciało podlega długotrwałemu procesowi rozkładu, przemiany materii zasilającej świat mikroorganizmów, bakterii, grzybni - co zdają się sugerować wprost fotografie Magdy Hueckel. I w tym momencie pojawia się myśl, że być może zbyt łatwo dałem się uwieść bezświetlistej formie obrazów? Przecież każdy eremita poszukiwał światła w odosobnieniu - pośród "ciemności" świata doczesnego. Miałyżby więc te zdjęcia być w istocie swej drogowskazem i zaproszeniem do poszukiwania światłości? W ezoterycznym tarocie wśród 22 wielkich arkanów numer dziewiąty przypada właśnie postaci eremity; a on sam w pojedynkę oznacza pozytywną drogę, po której kroczymy by odnaleźć sens. Jeśli więc przeczucie mnie nie zawodzi ani EXodus ani Autoportrety obsesyjne nie są wcale turpistycznym, depresyjnym lustrem strachu wobec przemijania, lecz wiarą w siłę sprawczą ludzkiej woli w królestwie dwóch elementarnych popędów: Erosa - ku życiu i Thanatosa - ku śmierci. Zastosowany przez Magdę zabieg nakładania na siebie światów (obrazów) zda się posiadać stricte teatralny rodowód3 i nie jest w moim przekonaniu wyrazem dychotomii egzystencjalnej lecz raczej echem jedności przeciwieństw zawartej w taoistycznej Księdze przemian. I o ile transgresyjny drogowskaz myślowy zda się u niej przebiegać od teatru przez życie ku fotografii; tak u Georgii Krawiec fotografia wydaje się ciążyć ku teatrowi życia. Mówiąc bardziej poetycko - Hueckel przypomina w swych działaniach zapobiegliwego, jesiennego ogrodnika, kiedy Krawiec, niczym wynurzający się z głębiny nurek, przedstawia nam ironiczny obraz naszych lęków, który został jej objawiony tam, na dnie czeluści, poprzez mętny i nieprecyzyjny wziernik swego otworkowego skafandra. W obu przypadkach potwierdza się transgresyjna koncepcja psychologii człowieka, "... który intencjonalnie wychodzi poza to czym jest i co posiada..."4 kształtując nowe struktury lub niszcząc to, co było już ustabilizowane.
      Przyglądając się bliżej samym fotografiom do głowy przychodzi wiele myśli a na usta ciśnie się jeszcze więcej retorycznych pytań, tak jakby fotografia nie była ze swej natury pamięcią lecz jedynie słabo czytelną ściągawką z przeżyć i odczuć anonimowego osobnika obdarzonego przywilejem poznania ułamka zmienno pokoleniowej "wieczności". Magda zadziwiająco często w swych ludzko-roślinnych "sandwiczach" uwypukla ledwie kilka części ludzkiego ciała. Najpierw myślę o stopach; paraboli bezcelowości niestrudzonego dreptania, którego oszczędzono roślinom. Szyja, ubrana w zmarszczki rozkładu biologicznego, jest jednocześnie bramą tryumfalną dla oddechu i pokarmu, jak i wyznacznikiem horyzontów postrzegania. Cokołem dla głowy (mózgu) i pozostałych zmysłów kontaktu ze światem. I wreszcie budzący we mnie najdziwniejsze odczucia "schorowany", aerotyczny sutek. Symbol macierzyństwa, ikona kobiecej seksualności przedstawiony w egzemicznym kostiumie nie jawi się ni jako oko na świat ni jak okno na przyszłość; trwa fotograficznie w oczekiwaniu na bliskie, acz nieznane. Szare spłowiałe ciało w ciepłym odcieniu nie może być jednak symbolem żałoby, której w Europie przypisana jest czerń zaś w Azji biel. Gdzieś w zakamarkach tego bezbrzeżnie nostalgicznego czyśćca odzywają się echa inspiracji dokonaniami Dietera Appelta czy Johna Coplansa pokryte jednak szczelnie patyną kobiecej nieodgadywalności, z której bierze się moim zdaniem cała siła rażenia jej szalonych obrazów.
      Georgia Krawiec tworzy dla naszych oczu jednako mroczne - choć zdecydowanie kabaretowe sceny, kojarzące się przede wszystkim z Witkacym i jego proroczymi błazenadami, ale równie silnie przywołujące absurdalne sceny z filmów Stanleya Kubricka. Ta jawnie prześmiewcza seria autoportretów jest tyleż feministyczna co mistyczna. Bo trudno nie skojarzyć EXodusu z biblijną Księgą wyjścia i nie pamiętać o objawionym w niej Dekalogu. Mam przeczucie, że z tego punktu widzenia daje się w obrazach Georgii wyczytać znaki nieczytelne przy zastosowaniu innego klucza. Bowiem Krawiec wyraźnie daje sygnał do ucieczki z naszego paskudnego i niepoważnego grajdoła cywilizacyjnego; dogłębnie sytego plagami znacznie dokuczliwszymi niż te zaprzeszłe - egipskie. Georgia ma pełną świadomość obezwładniającej mocy surrealizmu i z premedytacją schowała się za tortem Karen Karin Rosenberg. Ale ja cię Georgia i tak widzę, bo mnie od jakiegoś czasu też już tu nie ma...
 
Bogdan Konopka,
Paryż, 08.XII.2010/05.III.2011
 
1 Lecons de tenebres (lekcje ciemności, mroku) w tradycji katolickiej symbolizują samotność Chrystusa opuszczonego przez apostołów.
2 Low key (niski klucz) w fotografii technika bazująca na użyciu w obrazie przeważającej części ciemnych tonów.
3 Magda Hueckel ściśle współpracuje z zespołem Krzysztofa Warlikowskiego.
4 Autorem koncepcji jest profesor Józef Kozielecki.
 
fotografia
 
georgia Krawiec EXodus 4
 
fotografia
 
georgia Krawiec EXodus 5
 
fotografia
 
georgia Krawiec EXodus 8 (fragment)
 
fotografia
 
georgia Krawiec EXodus 5
 
Copyright ©2011 Galeria FF ŁDK i Autorzy