Read Englishodstęp
  
I, You, We
 
fotografia
 
Lenka Bláhová, Inside Myself I Am Meeting Myself, 2011
 
fotografia
 
Anna Grzelewska, Julia Wannabe, 2011
 
fotografia
 
Kristyna Erbenova, Somewhere Inside, 2011
 
fotografia
 
Daniel Poláček, WEBsadFACES, 2011
 
fotografia
 
Krzysztof Pacholak, Don't Live Alone,
 
fotografia
 
Anna Gutova, Gabriel Fragner, I Love My Family, 2011
 
JA, TY, MY
 
Instytut Fotografii Kreatywnej, Wydział Filozofii i Przyrodoznawstwa, Uniwersytet Śląski, Opawa, Czechy 2011.
      W roku 2010 Instytut Fotografii Kreatywnej, działający na Wydziale Filozofii i Przyrodoznawstwa Uniwersytetu Śląskiego w Opawie, upamiętnił dwudziestą rocznicę swojego istnienia dużą wystawą, zatytułowaną Opawska Szkoła Fotografii. Wystawa ta, której towarzyszył blisko trzystustronicowy katalog, prezentowana była w różnych wersjach w Brnie, Pradze, Oksfordzie, Kolonii, Bratysławie, Ostrawie, Libercu, ponownie w Pradze, w Warszawie i w Wilnie. Ekspozycja obejmowała szeroki wybór różnorodnych stylistycznie fotografii, poruszających rozmaite tematy i wątki, a wykonanych przez studentów i absolwentów Instytutu od czasu poprzedniego dużego pokazu w 2006 roku. Aktualnie na wystawie Instytut prezentuje znacznie węższy wybór prac dyplomowych, licencjackich, magisterskich i innych (wszystkie powstały w roku 2011), które zostały poświęcone problemowi autorefleksji autorskiej, relacjom interpersonalnym i rodzinie – innymi słowy, mamy tu do czynienia z dziełami, za których pośrednictwem artyści niejednokrotnie pozwalają widzowi przyjrzeć się najbardziej intymnym aspektom swojego świata i prywatnego życia. W Stanach Zjednoczonych, w Europie Zachodniej i Japonii tacy fotografowie jak Larry Clark, Nan Goldin, David Armstrong, Anders Petersen, Richard Billingham, Michael Ackerman, Antoine D’Agata, JH Engström, Daido Moriyama i Nobuyoshi Araki od dawna prezentowali surowe fotografie, rejestrujące najbardziej intymne chwile swojego życia, a także życia swoich bliskich i przyjaciół, ale w Europie Środkowej – z nielicznymi wyjątkami - tego rodzaju otwarte fotodzienniki i autorefleksyjna fotografia do niedawna rzadko oglądały światło dzienne. W dokumentalnej fotografii czeskiej, słowackiej i polskiej nad tematami tak zwanego „kręgu wewnętrznego” dominowały dotąd tematy „kręgu zewnętrznego” – a zatem fotografie różnych grup społecznych, prace poświęcone zniszczeniu środowiska naturalnego lub degradacji ludzi, żyjących pod rządami reżimów totalitarnych, a także postępującej globalizacji i konsumeryzmowi w okresie po upadku systemu komunistycznego. Niewielu fotografów gotowych było podjąć to znaczne ryzyko i otwarcie pokazać odbiorcy swoją prywatność, niepewność, samotność, kryzysy i depresje, rozpad rodziny albo odstępstwa od powszechnie uznawanych norm. W Republice Czeskiej nie pojawiały się jednak dotąd także dzieła, które dokumentowałyby pozytywną stronę życia autorów, na przykład harmonijne pożycie rodzinne, tak często i niekonwencjonalnie fotografowane na przykład przez Tinę Barney, Sally Mann czy Annelies Štrba – wyjątkami byłyby tu jedynie prace Jiři Davida, Bohdana Holomíčeka, Barbory Kuklíkovej i kilkorga innych fotografów. Jednak, jak pokazuje to między innymi nasza wystawa, ten stan rzeczy w ostatnich latach zmienił się radykalnie. Wydaje się, że w związku z nowoczesną fotografią nie trzeba wspominać truizmu, jakim już jest dzisiaj świadomość wewnętrznej przemiany tego środka wyrazu, czyli mówić o drodze, wiodącej od fotografii analogowej do cyfrowej, która w Republice Czeskiej po roku 2000 stała się głównym obiektem zainteresowania artystów. A wbrew szeroko rozpowszechnionemu mniemaniu, sposób rejestracji obrazu jest niezwykle istotny dla ostatecznego kształtu dzieła. Fotografia cyfrowa otworzyła więc nowe terytoria, nie tylko w sferze postprodukcji obrazu, odarła bowiem także fotografię z jej szczególnego (i nieco alchemicznego) uroku wizerunku latentnego. To, co widać na podglądzie, jest znacznie bliższe rezultatowi finalnemu niż klisza czy zawierająca ją kaseta, tkwiąca w czyjejś kieszeni. Dzięki niedrogim aparatom kompaktowym i coraz bardziej zaawansowanym technologicznie telefonom komórkowym coraz więcej osób potrafi dziś robić zdjęcia – więcej niż kiedykolwiek. Postęp techniczny wpływa jednak nie tylko na możliwości medium fotograficznego, lecz również na związki interpersonalne, albowiem bezpośredni, osobisty kontakt między ludźmi coraz częściej zastępuje kontakt za pośrednictwem telefonów komórkowych, e-maili, skype’a albo czatów w sieci. W swoim projekcie zatytułowanym Smutne twarze w sieci Daniel Poláček skupia się więc na niemal apokaliptycznych wyrazach twarzy kilkudziesięciu osób, uczestników czatu internetowego, którzy całymi godzinami oglądają innych ludzi, czasami usiłując z nimi flirtować, a czasem ekshibicjonistycznie się popisywać, ale często po prostu wpatrują się nic niewidzącym wzrokiem w kamerę. Rozrywka staje się nałogiem, a nadzieja na nawiązanie jakiegoś trwalszego związku przynosi rozczarowanie w postaci jeszcze większej samotności. Kontaktom międzyludzkim za pośrednictwem kamery przygląda się na znacznie subtelniejszym poziomie Joanna Ziajka w swoim fotograficznym cyklu 4571 minut, w którym przedstawia siebie i swojego przyjaciela, mieszkającego w innym mieście, podczas codziennych, trwających po kilka godzin rozmów na skypie. Publiczna prezentacja często bardzo intymnych aspektów ludzkiej prywatności to charakterystyczne zjawisko dla czasów współczesnych, którego starsze pokolenie Europejczyków z Europy Środkowej często nie może zrozumieć. Jednym z możliwych powodów takiego stanu rzeczy może być fakt, że w czasach totalitaryzmu ludzie ukrywali swoje prywatne życie i starali się nie manifestować uczuć w miejscach publicznych. Niejako prawem kontrastu wydaje się, że dla współczesnych fotografów nie istnieją granice prezentacji swojej prywatności. Słuszność tej hipotezy potwierdzają na naszej wystawie głównie prace niektórych studentów z Polski. Jest ich wiele, ale powinniśmy tu wspomnieć przynajmniej surowe, chociaż zarazem nowocześnie poetyckie dzieło Karoliny Karwan pod trafnym tytułem My/Oni, na które składają się fotografie dokumentujące rozpad kilku związków uczuciowych, a także cykl Tomka Rattera Potlacz, słodko-gorzkie wspomnienie trwającego dziewięć lat romansu, pełne subtelnych symboli wizualnych i narracyjnych aluzji. Prace te, podobnie jak fotografie Macieja Bujko, są wprawdzie niezwykle otwarte i bezpośrednie, z pewnością nie kryją one jednak żadnych „małych brudnych tajemnic”.
      Dzienniki fotograficzne wydają się szczególnie popularne wśród młodych polskich fotografów, z których wielu idąc za przykładem prac Kuby Dąbrowskiego i Filipa Zawady, tworzy obecnie swoje własne blogi, gdzie ujawniają wiele szczegółów ze swojego prywatnego życia. Fotoblogi są najchętniej oglądane przez pewien specyficzny krąg młodych odbiorców, na ogół niezwiązanych z żadnymi konkretnymi instytucjami i mających nietypowy stosunek do „celebrytów”, których nie podziwiają na stronach adresowanych do masowego odbiorcy kolorowych czasopism, lecz których odkrywają w swoim codziennym życiu - choć oczywiście jest prawdą, że niektóre charakterystyczne dla nich motywy bądź też ostre kontrasty stylistyczne zostają zbanalizowane przez częste powtórzenia. Podczas gdy polscy studenci preferują w swoich intymnych zdjęciach pełen autentyzm, ich czescy i słowaccy koledzy najczęściej stosują starannie przemyślane inscenizacje. Przykładem fotograficznego dziennika w stylu „archeologii fotograficznej”, której towarzyszy nowa interpretacja starych zdjęć, jest dyplomowy cykl zatytułowany Tanie żarty, zbudowany przez autora, Libora Fojtíka, ze zdjęć rejestrujących różne kawały i figle, płatane przez niego samego i grupę jego przyjaciół, by uciec przed paraliżującą nudą małego miasteczka, w którym chodzili wszyscy do liceum.
      Z kolei przemianom tradycyjnego modelu rodziny w Europie Środkowej należy się przyglądać w kontekście przemian zachodzących w obrębie modelu „przestrzeni publicznej”, obowiązującego przez czterdzieści lat pod rządami reżimów totalitarnych, które upadły pod koniec 1989 roku. Większość młodych fotografów, prezentujących swoje prace na niniejszej wystawie, zna realia komunizmu wyłącznie z okresu swojego wczesnego dzieciństwa, choć częściej tylko z opowiadań starszych członków rodziny albo przyjaciół, ewentualnie z książek i filmów. Dlatego jest tym bardziej zadziwiające, jak znakomicie udało się Annie Gutovej i Gabrielowi Fragnerowi odtworzyć w cyklu fotografii rodzinnych, zatytułowanym Kocham moją rodzinę, atmosferę czasów komunistycznej polityki twardej ręki, przywróconej pod hasłem „normalizacji” w latach prezydentury Gustawa Husáka. Ich stylizacja udała się wspaniale dzięki zastosowaniu wyblakłej kolorystyki starych zdjęć polaroidowych i pomysłowej oprawie fotografii w ramkach z epoki, eksponowanych na ścianie malowanej we wzorki specjalnym wałkiem, jak za komunizmu,. Ta błyskotliwa rekonstrukcja zdjęć szczęśliwej, młodej rodziny z lat siedemdziesiątych zasłużenie wygrała tegoroczną rywalizację w konkursie „Frame”. Cykl wspomnianych fotografii w pewnym sensie ukazuje także dezorientację dzieci, które krok po kroku odkrywają miniony świat swoich rodziców. W tego rodzaju grze może rozwinąć się dialog, stanowiący fascynujący komentarz do czasów młodości rodziców. Oczywiście na naszej wystawie znajdziemy znacznie więcej tradycyjnych fotografii rodzin współczesnych, na przykład artystycznie wyrafinowane portrety bliskich Krzysztofa Kowalczyka, jego autorstwa, albo charakterystyczne zdjęcia Tomáša Trojana, który przedstawia życie swoich starzejących się rodziców, pozostawionych samym sobie, odkąd czwórka ich dzieci wyprowadziła się z domu. W tym cyklu Trojanowi naprawdę udało się pokazać, że – jak sam powiedział – niespełna sześćdziesięcioletni małżonkowie, zmęczeni pracą i sobą nawzajem, choć żyją w dużym mieszkaniu, w gruncie rzeczy egzystują tylko obok siebie, a zarazem potrzebują poczucia, że nie są w domu sami. Fotografie Kristýny Erbenovej z cyklu Gdzieś w środku pokazują z kolei członków rodziny i przyjaciół w chwilach oddzielających ich od otaczającego świata, pogrążonych w kontemplacji, w momentach gdzieś pomiędzy jawą a snem. Emanują one delikatną melancholią, podkreśloną przytłumionymi kolorami, utrzymanymi w tonacji minorowej. Z kolei cykl Julia Chciałaby Anna Grzelewska stworzyła wykonując w regularnych odstępach czasu niezwykle przekonujące fotografie swojej córki, w których udało się jej znakomicie uchwycić świat dziewczynki, tkwiącej między dzieciństwem i dojrzałością. Łącząc zdjęcia inscenizowane i dokumentalne, autorka inspirowała się romantyzmem. Jej cykl składa się w większości z indywidualnych „scen”, które (tak jak wspomnienia z dzieciństwa), dają nam sposobność do analizy psychologicznej. Michaela Spurná, która również chętnie fotografuje swoje dzieci, mówi o swoim nieukończonym jeszcze cyklu Lato, podkreślającym wartości rodzinne: „Przychodzi mi do głowy kilka wspomnień z dzieciństwa, głównie zapach prania, wiszącego na sznurze w naszym ogrodzie, zapach ryb, który czułam po pływaniu w stawie, czy różne zapachy zwierząt gospodarskich. Bardzo możliwe, że większość dzisiejszych dzieci wspominając lato, będzie przywoływać zapach zmiękczacza do tkanin i chloru z basenu, a zamiast zapachu siana, zapach świeżo skoszonego trawnika”. Silne więzi rodzinne i związki międzypokoleniowe emanują także z klasycznych, czarno-białych fotografii dokumentalnych czesko-amerykańskiego fotografa Andrew Jana Haunera, Mój dziadek z Pragi. Ewa Dyszlewicz wybrała o wiele bardziej ekspresyjną formę, aby przedstawić życie swojej babci w cyklu Pamiętam wszystko, wszystko zapomniałam. W mozaice portretów, zdjęć dokumentalnych i fragmentów otoczenia Rafał Siderski prezentuje w cyklu Miejsce zwane domem powrót w rodzinne strony pewnej kobiety, która po latach pobytu na Cyprze wraca do Polski spędzić święta ze swoimi bliskimi. Nie licząc członków rodziny, na wielu eksponowanych na wystawie fotografiach pojawiają się przyjaciele artystów, a także sami autorzy. Charakterystyczną cechą niektórych prac jest oscylacja pomiędzy bezpośredniością internetu, inspirowaną literackimi stylami blogerskimi, a nowymi formami inscenizacji, jak fuzja z gatunkami dokumentalnymi (na przykład w cyklu Nie mieszkaj sam Krzysztofa Pacholaka o grupce studentów, dzielących wspólne mieszkanie, albo w cyklu Anny Bajorek La Casa Violeta). Daniel Laurinc łączy zdjęcia i portrety swojej dziewczyny z metaforycznymi fotografiami statycznych przedmiotów. Magda Cónová w portretach inscenizowanych w różnym otoczeniu przedstawia swojego partnera i pokazuje charakter łączącego ją z nim związku. W cyklu Nie ma mnie tutaj Kamila Kobierzyńska pokazuje swoich bliskich w dyptykach fotograficznych, zderzając ze sobą portrety członków rodziny i fragmenty wnętrz, w których mieszkają. W pracy Bliscy i kochani, stworzonej wokół podobnego tematu, Hana Pokorná podjęła jeszcze większe ryzyko, grupując swoje fotografie parami. Inaczej Dereck Hard, który w cyklu Dobro&zło korzysta niekiedy z teatralnej inscenizacji, prezentując siebie i swoich przyjaciół w rolach „dobrych” i „złych” facetów. W ten sposób autor sugeruje, że każdy z nas jest zarazem doktorem Jekyllem i panem Hyde’em, że ludzkie charaktery nie muszą być odzwierciedleniem naszego sposobu ubierania się i że nie mają związku z liczbą noszonych przez nas tatuaży albo kolczyków. Z drugiej strony Roman Dobeš w cyklu Ten właściwy sfotografował swoich modeli (w tym siebie) sto razy w niemal niedostrzegalnych odstępach czasu i z niemal niezauważalnymi zmianami w wyrazie twarzy, by w końcu wybrać z każdego takiego zestawu tylko jeden portret. Autor pozostawia jednak widzowi decyzję, czy właśnie to wybrane przez niego zdjęcia najlepiej oddają charakter człowieka, który znalazł się przed obiektywem aparatu. Autoportret jako forma autorefleksji nie jest oczywiście niczym nowym w historii fotografii – wystarczy tu wspomnieć, na przykład, dzieła Stanisława Ignacego Witkiewicza albo Claude’a Cahuna. A wśród prac studentów Instytutu Fotografii Kreatywnej spotykamy wiele różnych rodzajów autoportretów. W cyklu Kamili Rokickiej, Kijek pamięci, docieramy do samego sedna bezpośredniego doświadczenia narodzin nowego życia. W cyklu uderzająco wystylizowanych i stonowanych autoportretów, zatytułowanym Spotykam się ze sobą w samej sobie Lenka Bláhová stworzyła wyjątkowe połączenie autobiografii i terapii poprzez sztukę: „Zamknięte oczy w łańcuchu doświadczanych emocji, gdzie nic nie jest czarno-białe. Synteza dwóch poziomów – zewnętrznego, widocznego, istniejącego na pewno, i wewnętrznego, niewyrażonego i niewyrażalnego, zaledwie wyczuwanego.” Ujawniając swoje prywatne życie, Magda Veselá naprawdę dotknęła najgłębszej istoty problemu – fotografie i filmy wideo, składające się na jej cykl Mam zostać czy odejść? zostały bowiem wykonane w czasie, kiedy autorka próbowała podjąć decyzję, czy pozostać w związku małżeńskim, czy też rozwiązać istniejący w nim kryzys, polegający na różnicy zainteresowań i hierarchii wartości małżonków, poprzez odejście od swojego męża. Praca ta nabrała dodatkowego wymiaru także dlatego, że autorka znalazła w niej miejsce również na fotografie autorstwa swojego męża, który wiele spraw widział inaczej niż ona.
      Chociaż wystawa zatytułowana Ja, ty, my uwzględnia wiele charakterystycznych dzieł, odzwierciedlających kilka współczesnych tendencji fotograficznych pod kątem doboru tematu, problematyki i stylu przez studentów Instytutu Fotografii Kreatywnej na Wydziale Filozofii i Przyrodoznawstwa Uniwersytetu Śląskiego w Opawie, to wciąż reprezentuje ona jednak zaledwie jeden nurt twórczości w niezwykle bogatym spektrum fotografii artystycznej, uprawianej w naszej uczelni.
 
Vladimír Birgus and Aleš Kuneš
kuratorzy wystawy
 
Copyright ©2012 Galeria FF ŁDK i Autorzy