Read Englishodstęp
  
Keymo
 
fotografia
 
fotografia
 
fotografia
 
fotografia
 
fotografia
 
fotografia
 
fotografia
 
fotografia
 
fotografia
 
Keymo. Polityka pożądania.
 
Gatunek homo sapiens jest wizualnie wszystkożerny a żarłoczność wzroku jest nienasycona. Głód patrzenia, w tym podglądania jest nieustannie podsycany nie tylko wyobraźnią, lecz również wymogami życia społecznego. Dziś bycie zorientowanym w świecie to obeznanie i kojarzenie obrazów. Przymus pochłaniania coraz większej ich ilości tworzy nową jakość w kulturze, a jednym z jej aspektów jest stający się normą voyeuryzm. Jest to nowy voyeuryzm, wyzbyty seksualnych konotacji, pragmatyczny i zracjonalizowany.
      Aby funkcjonować w świadomości społecznej podglądamy i musimy być podglądanymi. Jednak to, na co patrzymy, czy też patrzenie na co (podglądanie czego) uznawane jest za normalne i zdrowe reguluje szereg pisanych i niepisanych zasad (politycznej poprawności, kulturowej konwencji, mody, ect.). W sztuce regulacje wprowadza polityka danej instytucji, oczekiwania i standardy kreowane przez krytyków, kuratorów, jednym słowem przez tych, którzy posiadają władzę na naszymi zmysłami. Przez tych, którzy karmią i kształtują naszą estetyczną oraz polityczną i społeczną wrażliwość.
      Keymo tworzy fotografie, wyraźnie inspirowane sztuką słynnych „podglądaczy” m.in. Diane Arbus i Nobuyoshi Arakiego. Ich treścią są pragnienia i fantazje, do których nie mamy odwagi się przyznać, których nie mamy czasu zrealizować, które łatwo nazywamy niemoralnymi: wszystkie związane z cielesnością. Centrum zainteresowań artystki stanowi ludzkie ciało traktowane jako żywa, odgrywająca performans rzeźba. Wystawa Lunatyzmy prezentuje aspekty obecnych w kulturze mitologii ciała, których biegunami są ekstatyczność, perwersja, witalność oraz zmęczenie, nuda i śmiertelność. Pytania, które możemy oglądając wystawę postawić dotyczą, między innymi, politycznego aspektu pożądania oraz wizualizacji pożądania.
      Władza i patrzenie (bycie obserwowanym lub obserwatorem) mają się ku sobie, mają się, chciałoby się rzec, od zawsze. W sytuacji, w której zakres widzialnego rozrósł się do niebotycznych rozmiarów, tkwimy w sytuacji zupełnie nowej. Nie organiczna się ona do kultury wizualnej, obejmuje cały przemysł kulturowy. Ostatnio Dorota Masłowska określiła ją informacyjnym Bizancjum, w którym skazani jesteśmy na przypadkowości tego, co do nas dociera oraz olbrzymie ilości resztek, których nie jesteśmy w stanie przyswoić1. Jako, że materiału do przetrawienia przybywa, a kategorie czasu i przestrzeni nie chcą być rozciągliwe, rzeczywistość obrazów bardziej przeglądamy niż przypatrujemy się im. Kontemplacja wzrokowa jest pojęciem nieprzystającym do dzisiejszego sposobu patrzenia na zapośredniczone medialnie obrazy. Nowy voyeuryzm jest przez to aintelektualny, jest ciekawością, której nie mamy możliwości zaspokoić, obrazy zmieniają się zbyt szybko. Należy jednak przypomnieć, że wraz z obrazami wchłaniamy zawarte w nich ideologie a wszechobecność obrazu, również przynależącego do obszaru sztuki, można opisać jako jednocześnie wyzwalającą (poszerzającą granice ekspresji i widzialnego) oraz stwarzającą nowe formy wykluczenia (np. tych, którzy nie zmogli zobaczyć).
      Dlaczego władza (zarówno„obiektywna”, którą reprezentują instytucje na zewnątrz nas, jak i subiektywnie zinternalizowana) tak pieczołowicie dobiera obrazy dopuszczone do sfery widzialnego? Jednym z czynników jest z pewnością fakt, iż obraz fotograficzny posiada moc transformacji sacrum (prawo pozytywne) w profanum (tabu, prawo negatywne); fakt, że obraz produkuje wiedzę i prawo, przez co wpływa nasze sposoby odbierania rzeczywistości. Obszar sztuki nie jest, więc, jak mogłoby się wydawać obszarem sacrum, lecz raczej profanum. Jest polem, w którym teoretycznie można pokazać i zobaczyć więcej, obszarem eksperymentu przeprowadzanego na naszej wrażliwości. Tak rozumiana profanacja to jedna z oczywistych a nawet wymaganych cech dzieła sztuki. Fotografie Keymo z pewnością ją posiadają i desakralizują sposoby prezentowania cielesności oraz samą cielesność. Artystka konsekwentnie wprowadza w obręb sztuki przedstawienia łączące erotykę i przemoc. Jej twórczość pozostaje przy tym niezwykle różnorodna stylistycznie. Trafnie opisał to Iwo Klauke w tekście kuratorskim do prezentowanej w 2011 roku wystawy PlayOFF: „Początkowo rzecz wydaje się prosta. Znajdujesz pierwszą analogię: Nobuyoshi Araki! Bondage, modelki wysterylizowane z tożsamości, zaburzona kompozycja. Wszystko się zgadza, łącznie z samym brzmieniem imienia artystki. Otwierasz kolejny folder. Napięcie seksualne na równie wysokim poziomie, ale nie jest to już erotyka azjatycka a zdecydowanie zachodnia, konsumencka. Słowem: fashion. Helmut Newton, Irving Penn, Horst P. Horst. [...] Otwierasz kolejne foldery. Diane Arbus, Joel-Peter Witkin, Nan Goldin, Robert Mapplethorpe. Musisz opuścić zaklęty krąg heteromatrix. Zarówno płeć jak i orientacja seksualna fotografa(ki) jest już płynna. Zakładasz, że to jakaś gra. Queer Game. Za każdym kliknięciem w mysz przechodzisz na inny poziom. Zmieniają się bohaterowie. Zmienia się tło i zasady gry. Nie masz już pewności czy Keymo serwuje Ci fotograficzny dokument czy kreacyjną fikcję. Z przerażeniem patrzysz na tempo w jakim tracisz punkty. Twój bohater umiera, ale Keymo ofiarowuje Ci kolejne życie, już w innym ciele i z nową tożsamością.”
      Wystawa Lumantyzmy jest, więc siłą rzeczy ledwie małym wycinkiem sporych już rozmiarów artystycznego dorobku Keymo. Prezentuje bardziej wizyjne, ocierające się o surrealizm i narracyjne oblicze jej sztuki (choć przełamane obrazami oscylującymi na granicy pornografii). Proponowany zestaw to fragment obszernego rezerwuaru fotograficznych figur retorycznych tworzących gramatykę nienormatywnego pożądania i cielesności dalekiej od współczesnych kanonów piękna.
      Fotografowanie freek'ów oraz zainteresowanie seksualnością sprawia, iż postawie artystki łatwo i instrumentalnie możemy nadać jasny polityczny wydźwięk. Problem pojawia się wówczas, gdy zastanawiamy się z jaką ideologia dokładnie mamy do czynienia, gdy chcemy nakleić metkę. Liberalne, lewicowe, a może paradoksalnie konserwatywne? Twórczość artystki przy całym voyeuryzmie i perwersji jest teatrem. Ciało jest w nim ekranem, na który rzutowane są społeczne normy interpretacji znaczenia, a którego reprezentacje ustanawiają granice praworządności i nierządu, sceny i obsceny. Przełamując z Keymo normę uświadamiamy sobie, iż ciało to język, którego używania uczymy się tak, jak uczymy się zasad prawidłowego konstruowania zdań.
      Czy słuszne, zatem byłoby opisywanie Keymo językiem queerowym, genderowym, feministycznym? Fotografie artystki są niejednoznaczne już na poziomie podstawowym, na którym światy wyzwolonej seksualności współistnieją z melancholią wyzwolonego id, a spełnienie w perwersji jest równoległe do opowieści o jej wyjaławiającym charakterze. Nadanie interpretacji prac ideologicznego charakteru byłby więc projekcją ograniczającą symboliczny wydźwięk samych fotografii, przycinaniem sztuki do reguł akademickiego żargonu. Z drugiej jednak strony, trudno nie zgodzić się z tym, że szuka Keymo oburza i uderza głównie w tych, którzy chcieliby wykluczyć z obszaru kultury wizualnej nienormatywne formy cielesności i seksualności.
      Polityczność obrazu u Keymo jest więc równie niepewna, jak zwodnicza jest próba zamknięcia artystki w nurcie określonej estetyki. W momencie, gdy odwołujemy się do teorii genderowych i skupiamy się na „wyzwalającym” charakterze konstruktywizmu płciowego, Keymo staje się męskim podglądaczem konsumującym swym wzrokiem kobiece ciało, gdy „liberalnie” uwalnia naszą wyobraźnię z oków kulturowych tabu, staje się krytykiem pustej perwersji. Artystka nie stawia odbiorcy postulatów, nie oskarża, nie lamentuje. Jeżeli w jednym miejscu przełamuje tabu widzialnego i prezentuje spełnienie w świecie perwersyjnej erotyki, w innym miejscu pokazuje śmiertelne zmęczenie, nudę i jałowość. Keymo nie jest buntowniczką. Nie jest również adwokatem sytemu. Twórczość artystki to desperackie poszukiwania, których celem jest próba poradzenia sobie z cielesnością; z ciałem, z którym w sztuce zrobiono już wszystko. Poszukiwaniem takich jego form, konfiguracji z przedmiotem czy relacji z innym ciałem, które nabrałyby choć odrobinę znaczenia lub nowego wyrazu estetycznego. Przy okazji testuje, gdzie przebiega granica naszej pazerności na obrazy – i w tym sensie jej sztukę można postrzegać jako krytyczną.
 
Przemysław Chodań
 
1  por. „Jestem dinozaurem. Redaktor „Lampy” rozmawia z Dorotą Masłowską o książkach” w „Lampa” nr 1-2 (94-95) 2012, s.13.
 
Copyright ©2012 Galeria FF ŁDK i Autorzy