Grupa Jeleniogórska:

Ewa Andrzejewska
Janina Hobgarska
Piotr Komorowski
Wojciech Zawadzki



Ewa ANDRZEJEWSKA











Janina HOBGARSKA







Piotr KOMOROWSKI







Wojciech ZAWADZKI









Zwróćmy znowu uwagę na podstawowy proces w fotografii.
Jest to rejestrowanie działania światła. Powstaje zapis obecności materii, od której światło się odbiło, albo przez która przeniknęło. Zmieniając najprostsze parametry, takie jak ilość przepuszczanego światła i czas jego oddziaływania na światłoczułą powierzchnię, możemy poruszać się pomiędzy dwoma biegunami: takiego nadmiaru światła, który zaślepia, i takiego niedoboru, który nie pozostawia zauważalnego śladu. W fotografii te bieguny oddawane są przez jednolite płaszczyzny czerni i bieli, gdzie nie sposób niczego rozróżnić. Dopiero mieszczący się pomiędzy tymi biegunami zapis fotograficznej kamery odtwarza iluzje przestrzeni w której na co dzień poruszamy się jako osoby fizyczne. Chociaż fotografia jest tylko imitacja przestrzeni trójwymiarowej, sprowadzona do płaskiej kompozycji linii i plam, to sugestia obcowania poprzez fotografie z realnym światem jest tak silna, ze nie przeszkadzają w tym nawet niedoskonałości techniczne i zredukowanie różnorodnych bodźców występujących w naturze do wrażeń czysto wzrokowych. Utrwalona reakcja światłoczułej powierzchni na padające na nią w jakimś momencie światło jest fundamentalnym znaczeniem fotografii, wobec którego wszystkie inne znaczenia (sensy obrazu) wydają się drugorzędne, bez względu na to jak poważnie traktujemy obiektywność tego "obiektywnego" medium.

Treści, które przy pomocy pojęć odczytujemy z różnych sytuacji zapisanych na fotografiach, są bowiem względne; wynikają z czyjejś interpretacji historii, emocji, ocen etycznych, itd. Dopiero różne komentarze instruują nas np. ważna jest osoba przedstawiona na portrecie, na ile słuszny jest zobrazowany akt przemocy,. co jest przyczyną jakiego skutku, itd. Światło, tworzące fotograficzny obraz, jest całkowicie neutralne wobec tych interpretacji i odbija się od różnych powierzchni wedle reguł optyki, a nie ze względu na sensy nadawane różnym obiektom przez ludzi. Twórcy fotograficznych obrazów usiłowali poprawiać ten "błąd" natury i korygować "bezmyślną dosłowność" fotografii, wskazując, poprzez manipulacje techniką, na pożądane przez siebie czy kogoś innego sensy. Bo czy można zdobyć się na neutralny ogląd obiektywnego świata? Oprócz różnego rodzaju ideologii, które sterują naszą percepcją, działa tez potrzeba wyrażania swojego indywidualnego odczuwania świata, która pobudza fotografującego do twórczego działania, niezależnie od innych zapotrzebowań. Czy oznacza to, ze zapis i ogląd świata poprzez fotografie musi być w równym stopniu zdeformowany co potoczne, powierzchowne postrzeganie rzeczywistości przy pomocy samego oka? Ze obiektywność fotografii, w która powątpiewa się nawet przy procedurach naukowych, tym bardziej w sztuce jest pustym hasłem?

Do takich wniosków można by dojść, gdyby traktować te wszystkie elementy składające się na przekaz fotograficzny w sposób wyizolowany. A przecież obiektywizm, oprócz tego, że funkcjonuje jako abstrakcyjne pojecie, może odnosić się do różnych metod jakimi dysponuje ludzka świadomość, starająca się zadbać o to co niezrozumiałe w nas samych, i co z drugiej strony stara się wyrazić poprzez "subiektywne" ekspresje. Dlatego tez ci fotografujący, którzy są uwrażliwieni na paradoksy mechanizmu postrzegania i poznawania świata, starają się wyrazić jego różne aspekty. Nie chodzi o to, na ile fotograf "deformuje" czy interpretuje to, co dostarcza mu kamera. W końcu sama subiektywność może wystąpić w roli obiektywnego faktu, a obiektyw jest przecież wytworem ludzkich rak i konceptu. Istota sprawy polega na ujawnieniu oddziaływania różnych, często przeciwstawnych, czynników, w momencie ich zderzenia. Fotografia zawsze odczytywana jest w kontekście różnych konwencji: sztuki, filozofii, polityki - jednak ten momentalny błysk światła, który ujawnia obecność samej materii, sprawia, ze wszystko to zostaje jakby prześwietlone innym "obiektywnym" kryterium, przenoszącym te treści w inny wymiar.

Oczywiście każda fotografia może być - i najczęściej jest - interpretowana w sposób banalny i podporządkowany pewnej konwencji. Dlatego fotografowie, którzy są wyczuleni na głębsze sensy jakie niesie ze sobą to medium, dokonują pewnych zabiegów, które maja na celu odwieść oglądającego od powierzchownych interpretacji. Czwórka prezentujących się na tej wystawie fotografów: Ewa Andrzejewska, Janina Hobgarska, Piotr Komorowski, Wojciech Zawadzki, dokonuje takich zabiegów. Jednym z nich jest wybór tematów przedstawień. Są to najczęściej różne miejsca "na poboczu". strychy, zakamarki, wnętrza pełne banalnych i często zużytych przedmiotów, czy tez pejzaże, których poetycka siła zawiera się w przemieszaniu śladów uporządkowania i destrukcji. Takie wybory są jakby ekwiwalentem tej nieobecności wartościowania jaka cechuje działanie światła. Innym zabiegiem jest metoda fotografowania która odwołuje się do podstaw fotografii - zarówno w sensie historycznym, jak i technicznym czy filozoficznym. Nie chodzi w tym o sam zabieg stylizacji czy cytowania i o związaną z tym erudycje. Wręcz przeciwnie. Chodzi o bezpośrednie ukazanie parametrów sytuacji w jakiej znajduje się fotografujący, który konfrontuje mechanizm własnej psychiki (mało znany) z mechanizmem materialnego "obiektywnego" świata (tez mało znanym) i zasadami techniki fotograficznej (znanymi najlepiej). W tym ujawnia się największa siła fotografii, dzięki czemu nawet proste w formie i banalne w treści zdjęcia nie przestają nas fascynować i nie dezaktualizują się z czasem. Ta siła oddziaływania rekompensuje stałe w historii fotografii wątpliwości co do tego, czy fotografia jest sztuka. Może zresztą właśnie te wątpliwości stanowią o tej sile? Jeśli bowiem za sztukę uznamy ekspresję wyobraźni wyrażoną poprzez warsztatową sprawność, to usiłująca sprostać tym standardom fotografia staje się szybko czymś pretensjonalnym, ograniczanym w swobodzie wyrazu przez własne medium. Natomiast odwołując się do swoich podstaw, może uzyskać ponadczasowa jakość, kondensując w sobie przesłanki spraw, których nie potrafimy uchwycić w sposób racjonalny.

Dlatego niesłuszne wydają mi się glosy o końcu fotografii jako pewnego środka wyrazu sztuki, w związku z kreatywnymi możliwościami szybko rozwijających się mediów elektronicznych. Wydaje się, ze mamy do czynienia z podobna sytuacja jaka zaistniała przeszło 150 lat temu w momencie narodzin fotografii, kiedy w związku z tym ogłoszono śmierć malarstwa. Mimo, ze wracano do tego jeszcze wielokrotnie, malarstwo stale się rozwijało i nadal jest skutecznym i najbardziej prestiżowym medium sztuki. A czynnikiem pobudzającym tę żywotność była właśnie fotografia. Podobnie może wyglądać sytuacja fotografii wobec nowszych mediów. W istocie nie przekreślają one sensu fotografii, ani też nie są w stanie w pełni przejąć jej funkcji. Jak tego dowodzi ta wystawa, klasyczna forma fotografii jest nie tylko zjawiskiem historycznym, ale i szczególną formą współistnienia podstawowych mechanizmów percepcji świata właściwych człowiekowi. Nie jest tez wykluczone, że w przyszłości ujawnią się jeszcze inne, ukryte dotąd walory fotografii.

Każdy z czterech autorów tej wystawy ma swój własny styl i trudno by tu mówić o wspólnych regułach co do formy czy też rozumienia obiektywności. Jednak wiele cech ich fotografii sprawia, ze są one sobie bliskie w programie artystycznym. Na tle tej ogromnej różnorodności i dowolności, jaka panuje dzisiaj w fotografii i sztuce w ogóle, prace te bardzo zbliżają się do siebie pod wieloma względami. Jest to kwestia świadomego wyboru, u którego podstaw leżą sprawy wspomniane tu wcześniej.

Adam Sobota

Copyright ©1997 Galeria FF ŁDK, Adam Sobota, Ewa Andrzejewska, Janina Hobgarska, Piotr Komorawski, Wojciech Zawadzki.