Galeria, krytyka, wystawa.
Galeria FF stanowi nieczęsto spotykany w naszym kraju przypadek istnienia instytucji artystycznej przez dziesięć lat pod tym samym kierownictwem jej założyciela, Krzysztofa Cichosza. Dzięsięć lat z perspektywy historycznej to niewiele. Dziesięć lat w życiu artystycznym naszego stulecia to już sporo. Dziesięć ostatnich lat w polskim życiu artystycznym to może być cała epoka, a może nawet dwie. Okrągłe rocznice skłaniają do historycznych refleksji. Oczywiście perspektywa dziesięciolecia nie jest zbyt głęboka. Wystarcza jednak, aby przyglądając się i analizując bliżej działaność Galerii poczynić pewne ogólne spostrzeżenia.
Galeria FF jest niewątpliwie galerią "autorską" o wyraźnej linii programowej przez cały czas konsekwentnie realizowanej. W naszej zmieniającej się wciąż rzeczywistości te fakty to już oznaki cennej tradycji i stabilizacji. Tym cenniejszej, że dotyczy sfery twórczości, która sama od lat dąży do stabilizacji, a bywa często postrzegana jako zjawisko marginalne, nie budzące większego zainteresowania instytucji życia artystycznego. W ciągu dekady działalności Galeria towarzysząc przemianom sztuki była nie tylko miejscem prezentacji twórczości, lecz w pewnym sensie również ją współtworzyła - o tym szerzej nieco dalej.
* * *
Od początku swego istnienia, czyli od 1983, Galeria FF określajac się jako fotograficzna - Forum Fotografii - ukierunkowana była jednak na twórczość muliti- i intermedialną. Na szczęście nie stała się "fotograficznym gettem" żyjącym własnym życiem zamkniętym na zewnętrzne problemy. Była jednym z nielicznych miejsc stałej prezentacji twórczości multi- i intermedialnej - obok, przede wszystkim, Galerii Małej w Warszawie i, w tym okresie już w mniejszym stopniu, Galerii FOTO-MEDIUM-ART we Wrocławiu. Warto podkreślić, że wszystkie trzy galerie, to galerie autorskie od lat prowadzone przez tych samych "galerzystów". W jakim więc stopniu to co zostało zaprezentowane przez Galerię odpowiada temu co wystąpiło w tej dziedzinie w Polsce ostatniej dekady?
Z występujących wówczas w fotografii polskiej trzech zasadniczych nurtów - fotografii opisującej świat w formie dokumentalnej, reportażowej; fotografii czystej, tradycyjnej, estetyzującej; fotografii jako środka, materiału szeroko rozumianej twórczości wizualnej, palstycznej, multi- czy intermedialnej właśnie - ostatni określał zasadniczą linię programową Galerii.
Nurt pierwszy pojawił się w jej prezentacjach jedynie w I połowie lat. 80. jako efekt presji rzeczywistości polskiej stanu wojennego, w której działy się rzeczy ważne dla każdego, a co na różne sposoby chcieli opisać autorzy nie tylko związani z fotografią dokumentującą rzeczywistość - np. "medialne" wystawy Zdzisława Pacholskiego czy Krzysztofa Cichosza obok wystaw "dokumentalnych" Anny Bohdziewicz lub "Archiwum młodej fotografii". Niektóre z tych wystaw np. "Fotodziennik" Anny Bohdziewicz - spotykały się z ostrymi interwencjami cenzury, stojącej w PRL na straży "sztuki w granicach politycznego bezpieczeństwa" (Anatolij Łunaczarski).
Nurt drugi, fotografii czystej rozumianej tradycyjnie, jako jedynie estetyzujący obraz świat, był niemal nieobecny, poza kilkoma wyjątkmi wystaw Ewy Andrzejewskiej-Zięby, Tresy Gierzyńskiej, Andrzeja Jerzego Lecha czy Wojciecha Zawadzkiego, autorów reprezentujących szczególną odmianę tego typu fotografii, fotografii bardzo osobistej, posługującej się prostą formą, a ukazującą intymny świat widziany "na wyciągnięcie ręki."
W zasadniczym obszarze zainteresowania Galerii, w fotografii multi- i intermedialnej - można wyróżnić kilka tendencji. Pierwsza, posiadająca, bogatą i silną tradycję w sztuce polskiej, reprezentuje problematykę postkonceptualną - min. wystawa Zygmunta Rytki. Drugą tendencję, przeciwległy biegun do poprzedniej, stanowi twórczości posługująca się obrazem fotograficznym jako elastycznym i wielofunkcyjnym materiałem wizualnym, plastycznym. Fotografia służy tu, często obok innych materiałów i technik, do budowania uniwersalnego przesłania plastycznego. Tendencję tą reprezentują wystawy: Zofii Kulik, Ireny Nawrot, Grzegorza Przyborka, Sławomira Barcika i Wiesława Brzóski, Marka Poźniaka.
U wielu z wymienionych wyżej, a także u innych autorów wystawiających w Galerii - np. Witolda Węgrzyna, Jerzego Sadowskiego, Piotra Wołyńskiego czy Andrzeja Olichwiera z Grupy LOOK - występuje charakterystyczne dla fotografii lat 80. zjawisko inscenizacji. Wyraża ono dążenie do poszerzania, uzupełniania, manipulowania obrazem fotograficznym. Inscenizacja może mieć charakter wewnętrzny - inscenizacja samego przedmiotu obrazowania - jak i zewnętrzny - inscenizacje obrazów (negatywu lub/i pozytywu), manipulcje nimi, interwencje manualne. Odrębną tendencję, nieobecną w Polsce w zasadzie do lat 80., reprezentują wystawy demonstrujące postawy poetckie i filozoficzne, niekiedy zmierzające ku poszukiwaniom metafizycznym - Andrzej Różycki, Andrzej Brzeziński czy Wiesław Barszczak. Interesująco zamanifestowała się wśród wystaw Galerii tendencja, w której przy pomocy obrazu fotograficznego prowadzna jest gra z potocznym przekonaniem o wiarygodności i jednoznaczności jej obrazu fotograficznego niekiedy budująca z ciągów obrazów wątki narracyjne - wystawy Mariusza Hermanowicza, Andrzeja Jerzy Lecha, Grzegorza Przyborka czy Józefa Robakowskiego.
Szczególne miejsce w minionej dekadzie zajmują dwie, bardzo ważne wystawy: duża, wielowątkowa wystawa Zofii Rydet, jednej z najbardziej interesujących postaci współczesnej fotografii polskiej oraz wystawa zbiorowa "Zmiana Warty" (zoorganizowana wspólnie przez Krzysztofa Cichosza i Krzysztofa Jureckiego). Wystawa "Konstelacja" będzie więc trzecią - wierzę, że równie ważną - dużą wystawą prezentowaną przez Galerię.
"Zmiana Warty" zasługuje na oddzielny komentarz. Stanowiła próbę szerokiej prezentacji pokoleniowej twórczości młodych autorów posługujących się na różne sposoby obrazem medialnym, głównie fofograficznym, ale nie tylko, również przetworzonym obrazem np. obrazem video. Wystawa była zwróceniem uwagi na przemiany pokoleniowe i stylistyczne, formalne we współczesnej fotografii polskiej, w której wystąpiły nowe zjawiska wiążące się głównie z twórczością ludzi młodych, często nie wywodzących się z środowiska fotograficznego. Stanowiła ona również swego rodzaju "prognozę" na przyszłość. Miało to, obok funkcji informacyjnej, bardzo ważną funkcję stymulującą i integrującą środowisko mlodych autorów pracujących na codzień w pewnym rozproszeniu. Ukazała również wielość propozycji i siłę tego środowiska. Czy była rzeczywistą pokoleniową zmianą warty, odpowie na to historia.* * *
Z wystawą tą wiąże się jeszcze jeden interesujący aspekt działalności Galerii, odnoszący się wogóle do funkcji i roli galerii jako instytucji będącej elementem naszego życia artystycznego. Najbardziej oczywistą funkcją wydaje się być prezentacja - galeria jako miejsce kontaktu twórczości z odbiorcą. O funkcji stymulującej, wewnętrznej wobec twórczości i środowiska, mówiliśmy już przy okazji "Zmiany Warty". Pozostaje jeszcze jedna, nie tak już oczywista, ale bardzo interesująca i jakby ukryta za nimi, funkcja krytyczna - galeria jako jedna z instytucji krytyki artystycznej. Jeśli bowiem wyróżnikiem działalności krytycznej jest ocena, tworzenie sytuacji wartościujących, to każdy wybór jaki podejmuje w swym działaniu galeria o liczącej się pozycji, jest formą oceny - czy tego chce, czy nie. Decyzje prowadzących galerie, szczególnie galerie autorskie, należą więc także do krytyki. Galeria czyni to w sposób niedyskursywny, nie wystawia ocen wprost, lecz aktywnie współtworzy je na równi, a niekiedy o wiele bardziej skuteczniej, niż krytyka artystyczna. Tak więc sam wybór staje się oceną, tym wyższą im wyższa jest pozycja galerii. Galeria jako instytucja artystyczna stanowić więc może część aparatu krytycznego wobec sztuki współczesnej, aparatu niezbędnego do jej normalnego funkcjonowania. Uważam że w Polsce ostatnich dziesięcioleci galerie stanowiły istotny element tego aparatu. Wynikało to min. ze słabości polskiej krytyki artystycznej jako czynnika aktywnie oddziaływującego na życie artystyczne, a nie tylko opisującego czy kibicującego mu. Oceny pośrednio wystawiane twórczości przez galerie miały często większe znaczenie - także"praktyczne" - niż krytyka pisana. Posiadanie w swej biografii artystycznej odpowiedniej listy wystaw w galeriach - najlepiej o liczącej się marce - stanowiło, nie tylko o pozycji artysty, lecz także ułatwiało dostęp do środków państwowego mecenasa. Do dziś jeszcze spotkać można w katalogach niekończące się listy wystaw wraz ze skrupulatnie podawanymi nazwami galeri, choćby wystaw i galerii mało ważnych. W mechaniźmie tym kryło się także pewne zagrożenie. Zaistnienie twórczość w galerii, a więc w potencjalnym "odbiorze społecznym" mogło również, obok sytuacji autentycznych, stwarzać tylko pozór jej rzeczywistego i znaczącego zaistnienia. Szczególnie, gdy mieliśmy do czynienia z galerią uznaną, posiadającą wyską pozycję. Wszystko to odbywało się w zbiurokratyzowanym i zetatyzowanym systemie życia artystycznego komunistycznego państwa. Galeria jako manipulowane narzędzie krytyki mogła być więc bardziej niebezpieczna w skutkach swych działań niż nieudolna krytyka pisana. Przy okazji warto przypomnieć, że istniało jeszcze jednno rzędzie krytyki, jej "niepisana" forma, czyli bardzo skuteczna opinia środowiskowo-towarzyska, bardzo trafnie scharakteryzowna kiedyś jako "centralizm towarzyski". Na krytyczne decyzje galerii oddziaływać mogły przesłanki pozamerytoryczne, pozaartystyczne: wewnętrzne, środowiskowe i zewnętrzne, np. naciski państwowego mecenasa i jedynego sponsora twórczości realizującej się w sferze publicznej przez niemal cały czas istnienia PRL-u. Władza zawsze miała w odwodzie - jeśli zawiodły bardziej subtelne, środowiskowe sposoby nacisku - skuteczne metody wywierania presji na państwowe przecież, czy też za państwowe pieniądze utrzymywane, galerie. Państwo mogło cofnąć lub ograniczyć środki utrzymania. Stosowało to jednak rzadko. Na ogół wystarczało kontrolować opinię środowiskową, a potencjalna groźba użycia takich środków wystarczała, aby ze strony galeri wystąpiły porządane przez państwo działania lub ich brak. O wiele łatwiej było to wymóc na galeriach bez określonego programu, np. działających w zbiurokratyzowanej strukturze, nomen omen, Biur (podreśl. LL) Wystaw Artystycznych (nie wszystkich, istniały wyjątki!), niż na galeriach autorskich silniej osadzonych w środowisku i posiadających swą konkretną linię programową, jak min.Galeria FF.
Sytuacja ta mogła spowodować zjawiska negatywne - wysoką ocenę czegoś, co nie zasługuje na nią, przez sam fakt wystawiania w galerii. Jest to sytuacja prawdopodobna wobec wspomnianej wyżej słabości polskiej krytyki artystycznej, która była zbyt słabym i często zbyt spolegliwym wobec państwowego mecenasa instrumentem przeciwstawiającym się tego typu zjawiskom. Na szczęście Galeria FF ustrzegła się tych niebezpieczeństw i jako narzędzie krytyki w swej dziedzinie prowadziła uczciwą, wiarygodną i w miarę swobodną działalność. Tym bardziej ważną i znaczącą, że sytuacja krytyki artystycznej zajmującej się twóczością multi- czy intermedialną była i jest nadal jeszcze gorsza niż stan krytyki artystycznej wogóle. Osiągnąwszy pozycję znaczącą, Galeria uniknęła więc promowania twórczości chybionej. Nie oznacza to, że wśród kilkudziesięciu przedstawionych wystaw nie znajdują się te mniej udane. To jest nieuniknione w działalności, której przedmiotem są wybory dotyczące bierzącego życia artystycznego; szczególnie gdy jest nim twórczość artystów młodych. Kredyt zaufania na jakim zawsze - w miejszym lub większym stopniu - opiera się prezentacja młodych lub mniej znanych twórców w zdecydowanej większości przypadków nie został zaprzepaszczony przez tych, którzy zostali zaproszeni do wystaw w Galerii. Potwierdza to dalszy rozwój twórczości takich autorów jak min.: Andrzej Jerzy Lech, Marek Poźniak, Wojciech Zawadzki, Wiesław Barszczak.* * *
Pozostaje jeszcze kilka słów komentarza na temat wystawy "Konstelacja". Można na nią spojrzeć jako na sprawdzian kompetencji i trafności dawnych, krytycznych wyborów Galerii. Stanowi, jak sądzę, próbę poddania ocenie dawnych decyzji, wyborów. Nie mamy tu do czynienia z jedynie okazjonalnym, jubileuszowym zestawieniem nazwisk i prac. Nie pokazuje ona bowiem tego co było prezentowane na poprzednich wystawach indywidualnych, a co należy już do przeszłości. Niewątpliwie jest to przedsięwzięcie z wielu względów interesujące, a jednosześnie wiążące się z pewnym ryzykiem. Przedstawienie wystawy zbiorowej aktualnych prac autorów, którzy byli prezentowani w Galerii, to nie tylko odważne wystawienie na osąd całych 10 lat działalności, to również rodzaj bilansu, rozrachunku z poczynionych przez ten czas "inwestycji artystycznych". Mamy więc przed sobą akt wyrażenia zaufania wobec twórczości zaproszonych do wystawy autorów i zarazem akt podjęcia odpowiedzialności za dawne wybory. Wzięcie odpowiedzialności za swe "historyczne" już bo należące do dwóch epok, decyzje to rzadka i wzbudzająca szacunek postawa w naszym życiu artystycznym.
"Konstelacja" stanowi również próbę syntetycznego spojrzenia na znaczny obszar współczesnej polskiej twórczości multi- oraz intermedialnej, i mimo rocznicowego charakteru tej wystawy jest to spojrzenie skierowane nie w przeszłość, lecz w przyszłość.październik 1993, Lech Lechowicz.
Tekst pierwotnie publikowany w katalogu wystawy "Konstelacja"
- przygotowanej na dziesiątą rocznicę działalności Galerii FF.
Fotografie z wystaw:
KONSTELACJA
KONSTELACJA 2
Copyright ©1997 Galeria FF ŁDK, Lech Lechowicz.