Światy ze snu

Ten, kto ogląda fotografie Witolda Węgrzyna musi dobrze wytężyć wzrok, by przedrzeć się przez siatkę zadrapań, linii, zaciemnień. Dzięki temu jednak zaczyna się zastanawiać nad statusem fotograficznego obrazu, przestaje postrzegać go jako coś oczywistego, czego nie da się zakwestionować. Prace łączy podobna poetyka, wszystkie zdają się odnosić do świata snu, marzenia. Oniryczną atmosferę tworzą zatopione w ciemności wizerunki postaci, dziwnie oświetlone i skadrowane meble, krzesła. Często głównym obiektem przedstawień jest ludzka twarz, czasami powiększona do ogromnych rozmiarów. Staje się niejako pejzażem, całym kosmosem, bez reszty wypełniającym powierzchnię kadru. Wrażenie sennej nierzeczywistości podkreśla kolorystyka, subtelnie przesycająca fotografie. (...)

Fikcja realności.

Kto wie, czy nie najciekawszym wątkiem w pracach Witolda Węgrzyna jest eksponowanie technologicznych walorów fotografii. Odsłonięta zostaje materialność taśmy filmowej: perforowane brzegi kliszy (zazwyczaj przycinane do wymiarów kadru), gładka powierzchnia, podatna na zarysowania. Elementem obrazów stają się również "błędy" w sztuce fotograficznej, prześwietlenia i niedoświetlenia zdjęć. Powstają również wizerunki jakby "nie dorobione", zatrzymane na etapie negatywu.
Jak interpretować tę manifestacyjną obecność technologii? Myślę, że tak, jak fragmenty autotematyczne w literaturze współczesnej – jako wyraz samoświadomości artysty, który za bardzo wie, "jak to się robi". Za bardzo, by móc przyczyniać się do utrwalenia potocznego wizerunku fotografii jako sztuki prostego odwzorowania rzeczywistości. Węgrzyn tworzy więc obrazy, które demonstrują swoją sztuczność, odsłaniają kulisy powstawania fotografii. Te działania wymierzone są w fikcję fotograficznej realności, demaskując pozorny charakter owych przedstawień, które są przecież jedynie zapisem świetlnego widma. Trudno jednak przewidzieć, że jest to sztuka naznaczona piętnem sceptycznej niewiary w sens uprawiania fotografii, w sens tworzenia "piękna" (jakkolwiek by to pojęcie rozumieć).
W fotografiach Węgrzyna ocalone zostaje to, co niemiecki filozof Walter Beniamin nazywa sztuką auratyczną. Aura to coś, co nie da się zredukować do materialności dzieła sztuki. Jest naddatkiem, owym "czymś więcej", które sprawia, że nie traktujemy fotografii czy rzeźby jak przedmiot, rzecz, lecz doszukujemy się w nich znaczeń, aluzji kulturowych, zapisu emocji. Aura, nie technologia, wydaje się domeną fotografii Witolda Węgrzyna.

Aleksandra Ubertowska

(fragmenty z recenzji w Gazecie Wyborczej)


(...) Prace Witolda Węgrzyna trzeba traktować jako kompozycje zawierające nieskończone formy. Jego fotografia nie jest sztuką przedstawiającą. Zdjęcia są rezultatem próby skażenia fotografii jako fotografii. Wydaje się, że głównym celem artysty jest pokazanie relacji, jakie zachodzą między przedmiotem a jego obrazem. Traktując sprawę szerzej, można by powiedzieć, iż chodzi tu o stosunek człowieka do przedmiotu, jego wyobraźni do zastanej rzeczywistości. Sztuka Węgrzyna bardziej polega na fotografowaniu pejzażu wewnętrznego niż zapisywaniu wrażeń wywołanych przez nasz świat. Jest aktem twórcy ekspresyjnie akcentującym różnorodność nastrojów.
Obecne prace oddalają go od klasycznego rozumienia fotografii, bowiem są na tyle przetworzone, że już nie mogą być odczytane jak zamknięte wizerunki czegoś lub kogoś. (...)
Te pełne dynamizmu i emocjonalnego ładunku fotogramy, poprzez drugą warstwę mówią również o erozji czasu. Są świadectwem nieubłaganego przemijania.

Adam Pawlak

(fragmenty z recenzji w "Pomeranii")

 
 

16 X - 6 XI '98

Informacja biograficzna

 

Copyright ©1998 Witold Węgrzyn, Galeria FF ŁDK