8-30.05.1998







Między strukturą a biologią.
 
Z twórczością Zygmunta Rytki zetknąłem się po raz pierwszy na wystawie pt. Nurt intelektualny w sztuce polskiej po II wojnie światowej zorganizowanej przez BWA w Lublinie w 1984 r. Jego filmy nakręcone na taśmie 16 mm oraz zdjęcia wyróżniały się specyficzną analizą o proweniencji konceptualnej, (zauważalną np. w krótkich filmach), z widocznymi również wpływami ludycznej atmosfery "Kultury Zrzuty".

Był to czas dyskusji nad "śmiercią awangardy" i czas próby poszukiwania nowych form w sztuce. Awangarda nie chciała pogodzić się ze swym przeznaczeniem mobilizując kilkakrotnie siły do kolejnych manifestacji Polska fotografia intermedialna lat 80-tych (1988 r.), Lochy Manhattanu (1989 r.), ale tak naprawdę w następnych latach bardzo niewielu wytrwało przy awangardowych założeniach. Ilość artystów zaangażowanych w ten rodzaj twórczości, co jest zrozumiałe, w latach 90. jest coraz mniejsza.

Jednym z najbardziej wytrwałych jest Zygmunt Rytka, który od lat 70. penetruje, bada, analizuje konstruowany przez siebie świat. Jego założenia ideowe opierają się na analizie empirycznej poprzez optyczno - elektroniczne narzędzia, czyli aparat fotograficzny i kamerę video. Ale od lat 80. artysta w większym niż dotychczas stopniu zgłębia biologiczny charakter człowieka. Dlatego fotografuje i filmuje wszystko na odległość wyciągniętej ręki. Z pozoru jego postawa jest bardzo bliska medializmowi lat 70., w którym analizowane fragmenty świata poddawane zostały dogłębnej, ale z założenia jednostronnej analizie strukturalnej. Miała ona na celu nie tylko opisanie, ale także przedstawienie empirycznej i scjentystycznej wizji rzeczywistości, analizowanej najczęściej we fragmentach, ponieważ pokazywany obraz miał być jak najbardziej przekonywujący i wiarygodny.





Podobnie w latach 90. autor zakreśla świat swych penetracji w obszarze między prawą ręką, kamerą, okiem, mózgiem, lewą ręką i znów kamerą. W ten sposób świadomie tworzy obwód zamknięty. Tylko, że granice tak analizowanego świata są, z czego doskonale zdaje sobie sprawę twórca, jednocześnie trwałe i nietrwałe, realne i zmienne. Tak zarejestrowany obraz może wywoływać u widza n i e p e w n o ś ć dotyczącą oglądu danego fragmentu rzeczywistości. Taki sposób analizy, co jest istotne, był niemożliwy do zaakceptowania w okresie rozwoju sztuki neoawangardowej w latach 70.

Przestrzeń neuronowo - optyczna, czyli bezpośrednio wyznaczona przez artystę, musi stykać się z archetypicznymi żywiołami, które dla samego twórcy mają pro-weniencję dalekowschodnią (chińską), a nie europejską (grecką). Jedno ze zdjęć, które jest punktem wyjścia do powstania następnych pt. Przestrzeń neuronowo -optyczna (1993 r.) przedstawia trzymaną w ręku soczewkę. W tle skrywa się żywioł wody. Dominuje światło, które rozpraszając się ujawnia ogromną swą siłę - biologiczną i jednocześnie twórczą. Czarno-biała praca została pokolorowana plamkami czerwieni, pomarańczu, żółci, zieleni, niebieskiego i fioletu (są to barwy podstawowe światła białego). Świat, choć rozgrywa się w najbliższym otoczeniu, jest jednak pełen zagadkowości i tajemnic. Fotografowana soczewka może sprawiać wrażenie płaskiej, innym razem wypukłej. Podobnie trzymająca ją ręka - raz jasna, innym razem ciemna, tak jak w pozornie nieprawdopodobny sposób na soczewce mogą powstawać formy geometryczne. Toczy się gra między białym a czerwonym, między geometrią, która tym razem zwycięża, a chaosem oraz między głębią błękitu i jego ogromną przestrzenią. Istotny jest kontrast między ekspresyjnymi chmurami na soczewce, a chmurami w tle. Choć fotografie artysty są proste, to jednak opierają się na dogłębnej znajomości fizyki i optyki, dlatego efekt ich często jest zaskakujący.

Sprawcą wszelkich przekształceń obrazu fotograficznego jest Słońce, którego ślady (obecność) widoczne są na fotografiach z cyklu Przestrzeń neuronowo - optyczna w postaci punktu, czy małego okręgu. W kolejnych pracach z tego cyklu poddawana jest analizie, ale także naszemu osądowi empirycznemu, realność świata w tym przedstawienia wody, pejzażu, przestrzeni. Jedna z ciekawszych prac na tej wystawie przedstawia palce dłoni z układem kilku ekspresyjnych linii...

Fotografie te powstały w oparciu o własne doświadczenia Zygmunta Rytki z poprzednich lat, ale sytuują się w twórczości wyznaczonej przez późną działalność Władysława Strzemińskiego, którego szczególnie w obrazach solarystycznych z końca lat 40. interesowało zagadnienie rozszczepiania i rozbijania wiązki światła wpadającej do gałki ocznej*.

Kolejny cykl Obrazki na zimę z 1997 r. ukazuje ukryty żywioł wody zarówno w strukturze liści, która jest krwią rośliny, jak też w samym świetle. Zieleń - pigment życia, podkreślany jest w różnego typu zabiegach technicznych (długi czas naświetlania, ruch aparatem etc.), w wyniku czego powstały najbardziej odrealnione, uabstrakcyjnione w ostatnich latach prace.

Ważne są zdjęcia ukazujące w dużym zbliżeniu liście z naniesionymi na nie interwencjami w postaci rysunku czerwonym kolorem, podkreślającym zarówno strukturę liścia jak i aspekt symboliczny pracy. Tak więc zabieg pozafotograficzny, z kategorii modernistycznego rysunku, określił w nowy sposób granice medium fotograficznego, uzupełniając je o nowe wartości. Pod względem formalnym seria ta zbliża się do abstrakcji aluzyjnej, dla której punktem wyjścia jest świat natury.

Taki typ fotografii z określonymi zabiegami technicznymi w latach 50. i 60. określano mianem kreacji, ale jest to już chyba pojęcie nieadekwatne dla fotografii wyrosłej z postawy neoawangardowej. Świat przyrody nieustannie przeobrażający się trwa. Wyraża to fotografia z zielonym liściem przysypanym częściowo piaskiem. Jest to także przejście do Żywiołów, w których konfrontacji z ich siłą poddana została ręka zanurzona w piasku, a następnie "chwytająca" wodę, w której odbijają się refleksy Słońca. Końcowym etapem jest analiza ognia i ciała, który ogrzewa, ale i parzy. Natomiast żywioł drewna, do którego artysta podchodzi z laboratoryjną pincetą, a więc w sposób badawczy i poniekąd nieufny, jako jedyny określa całość swej materializacji od nasion, poprzez zieleń gałęzi, do uschniętego patyka.

Powstaje pytanie dlaczego nie ma prac przedstawia-jących żywiołu powietrza? Uważny obserwator tych prostych, ale niebanalnych zdjęć zaobserwuje, że powietrze skrywa się w każdej fotografii. Pozwala istnieć ogniowi, istnieje blisko wody i ziemi; jest przejrzyste, ale ciągle obecne.

Artystyczne pozostałości po neoawangardzie polskiej trwają obecnie w rozproszeniu. Nieświadomie, jak ma to miejsce np. w Łodzi, wchodzą w mariaż z postmodernizmem artystycznym. Nie ma już przewodników wytyczających nowe szlaki. Każdy musi znaleźć i na nowo określić własną drogę twórczą. Z pewnością Rytka należy do najbardziej autentycznych artystów w takim rodzaju twórczości. Nie rezygnuje z postulatu badawczego w stosunku do świata i praw nim rządzących, ale czyni to w sposób wynikający z projektu oświeceniowego, posługując się narzędziami artystycznymi. Ujawnia zarówno nikłość ciała, czyli biologicznej strony człowieka w stosunku do przyrody, jego zależność od niej, oraz próbę przeciwstawienia się jej, jak też niepowtarzalność struktury: piasku, liści i linii papilarnych.

Twórczość omawianego artysty sytuuje się między poszukiwaniem, nieustannym określaniem struktury dzieła plastycznego, a biologicznym przemijaniem, polegającym na uświadamianiu sobie tego faktu. Na pograniczu tych dwóch problemów trudnych ze swej natury do pogodzenia w dziele sztuki, kształtuje się jego obecna działalność.

W ostatnich pracach z lat 90. żywioł przyrody nie jest ukazany w bezpośredni sposób. Jest on analizowany w statycznych kadrach, w których jedynym bohaterem jest dłoń mająca uzmysłowić całokształt i złożoność problemu. Aparat fotograficzny i kamera video to także określona struktura umysłu ludzkiego poprzez którą można analizować świat. Lata dzisiejsze w refleksji artystycznej, czego przykładem jest twórczość Zygmunta Rytki, różnią się od lat 70. tym, że nikt już nie wierzy w przezroczystość narzędzi artystycznych. W związku z tym na nowo należało określić i sprecyzować sferę intelektualno - filozoficzną. Oczywiście wynika to tyleż z czytania konkretnych lektur, co z wpływu samego życia, które może kształtować dyskurs artystyczny. Tak więc w jego ostatnich pracach realność świata połączona została w interesujący sposób z jego wizualnością, a całość prac wynika z założenia, że wszystko dokonuje się w naszym umyśle

Krzysztof Jurecki



* Ciekawym zagadnieniem wydaje się fakt, że kilka-krotnie już jego realizacje w twórczy sposób weszły w zakres twórczości rozwijanej przez Strzemińskiego. W tekście pt. Nie spełniony projekt ?, "EXIT", 1993, nr 3, s. 641 pisałem: "Interesującym aspektem sprawy jest to, że niektóre prace [Rytki] , a właściwie ich część będąca rysunkiem z cyklu "Obiekty chwilowe", przybiera wizualizację formy, znanej z późnej twórczości Władysława Strzemińskiego z lat 40., czy wcześniejszej Hansa Arpa".








Informacja biograficzna

 

 

Copyright ©1998 Galeria FF ŁDK, Zygmunt Rytka, Krzysztof Jurecki.